To nie były łatwe rekolekcje. Choć św. Michał Archanioł (ich naczelny patron) dwoił się i troił, jak zawsze, przełamując fale. Potężne fale zmęczenia, wątpliwości, fale natury technicznej, fale religijnych schematów. Te ostatnie Duchowi Świętemu nie ułatwiają działania, szczególnie wtedy, gdy Duch pragnie zadziałać w sercu letnim nieznośnie. Sercu, które bije rytmem znanym i utartym (od zawsze), przyzwyczajonym do wysłuchania jeszcze jednej nauki rekolekcyjnej, jeszcze jednej spowiedzi i jeszcze jednego powrotu do domu, by żyć dalej tak, jak się do tej pory żyło...
Warmię zasypało śniegiem. Porządnie i namiętnie. Do Kortowa dotarłem późnym wieczorem, w sobotę. Jechałem pociągiem dobre osiem godzin. W drodze modliłem się, spałem, czytałem książkę. Cel podróży: rekolekcje akademickie: „Któż jak Bóg”... Wciągnął mnie w to wszystko (jak zwykle) pan Leszek Dokowicz, człowiek charyzmatyczny, mąż cudownej żony, ojciec piątki dzieci, który przeżył wiele. Ów Boży człowiek nosi w sobie mądrą, bo ewangeliczną intuicję, którą można streścić w jednym zdaniu: „czas, by w polskim Kościele wierni i ich pasterze doświadczyli wreszcie (i porządnie) mocnego powiewu Ducha Świętego”... Powiewu, który otworzy oczy, który umożliwi doświadczenie żywego Boga i który „duchowych mięczaków” przemieni w oddanych Panu siewców Ewangelii.
Rekolekcje rozpoczęły się w niedzielę. Kolejne trzy dni wypełnione były Eucharystią, konferencjami połączonymi z multimedialną prezentacją i Adoracją Najświętszego Sakramentu. Plan był od początku jasny i prosty. Poruszyć temat walki duchowej, zagrożeń w przestrzeni pierwszego i szóstego przykazania. Wreszcie: przypomnieć młodym ludziom o obecności w Kościele żywegoChrystusa, posyłającego swoim umiłowanym dzieciom („robaczkom” jak by to ujął prorok Izajasz) Ducha Pocieszyciela, który prowadzi, uzdrawia, pociesza, broni i uświęca. Porzeczkę podnieśliśmy wysoko. Ale inaczej być nie mogło. Słyszalne były głosy, że studenci nie przyjdą, przestraszą się, nie włążą w to wszystko wysiłku. Obawy jak najbardziej uzasadnione choć wynikały one raczej z braku wiary, niż zdrowego rozsądku. Przez kolejne dni głosiliśmy z Leszkiem Słowo Boże, nie rozpieszczając nikogo, słowo prorockie, które musi wiele rozwalić, by coś nowego mogło zaistnieć. Czuliśmy, że nie jesteśmy sami. Modliło się w intencji tych rekolekcji wiele klasztorów, osób zakonnych, wspólnot. Modlitwa i post... Siła potężna, która nie zawodzi nigdy... Przed wyjazdem prosiłem moich kochanych lektorów i stargardzką młodzież: „módlcie się”... I modlili się, szczerze, wytrwale, nie zdając chyba sobie z tego sprawy, jak mocno święty czas rekolekcji w Kortowie wspierali. Byli z nami obywatele Nieba... Maryja, św. Michał Archanioł, św. Jan Chrzciciel, św. Łucja, św. Jan od Krzyża, św. ojciec Pio. Ich orędownictwa wzywaliśmy nieustannie. Nie zawiedli.
Przez kolejne dni pachniało coraz mocniej Niebem. Rozpoczynaliśmy wszystko Eucharystią (z wyjątkiem poniedziałku... niestety) o godz. 19:45 (wtorek), 20:00 (środa). W czasie niej głosiłem Słowo. Potem konferencja Leszka, świadectwo jego poplątanego niegdyś życia, mocne słowa o współczesnych bożkach, o destrukcyjnej sile pornografii, aborcji, magiczno-okultystycznych formach unicestwiania siebie etc. Odbyły się projekcje filmów „Syndrom” i „Duch” wzbogacone komentarzem Leszka. Ok. 22:00 Adoracja. Pierwszego dnia zachęcaliśmy młodych do gorącej modlitwy o uzdrowienie. Bóg rozpoczynał dokonywać wielkich cudów. Drugiego dnia oddawaliśmy swoje życie Jezusowi. Trzeciego trwaliśmy na modlitwie Uwielbienia, wzywaliśmy Ducha Świętego... Adoracje trwały długo. Środowa zakończyła się około północy. Duch Święty manifestował swoją obecność. Młodzi „pękali”, Duch kruszył ich ciała, serca, umysły. Z dnia na dzień studentów przybywało. Pan ich przyprowadzał i mocno nimi potrząsał. Uzdrawiał w konfesjonale, umacniał na modlitwie, rozpalał ogień w czasie Adoracji. W ostatni wieczór pozwolił także na manifestację złego ducha. Wielu studentów zamarło z przerażenia. Padali na kolana, modlili się na głos, płakali. Kapłani nakładali na nich ręce, prosili o dary Ducha. Kościół wypełniał się każdego wieczoru łzami, gorącą modlitwą, ogniem żywego, duchowego doświadczenia. I o to chodziło. Chwała Panu...
Wracałem z Olsztyna umocniony. Kolejny znak w życiu grzesznika, który pięć lat temu przyjął święcenia kapłańskie. Pan jest wielki. I miłosierny. Poczułem na tych rekolekcjach „Wiosnę Kościoła”, o której tak wiele razy mówił Jan Paweł II. Wiosnę pachnącą Niebem, Wiosnę Kościoła, który na dzień dzisiejszy nie ma innego wyboru... Więcej Pięćdziesiątnicy... Więcej wiary biskupów i kapłanów w moc Ducha Świętego. Tak wiele jest w nas sceptycyzmu, niewiary, strachu... Dopóki plebanie, klasztory, pałace biskupie, parafie nie przejdą doświadczenia Wieczernika, dopóty ziemia pokryta będzie nieustannie letnimi katolikami, których Najwyższy „wyżyga” z ust swoich... Przerażająca perspektywa z Apokalipsy... Równie przerażająca, co letniość katolików, którym diabeł krępuje ręce i zamyka usta. Siedzieć cicho, cieszyć się z jeszcze pełnych kościołów, nie widzieć śmierci duchowej tysiąca młodych ludzi, których w naszym Kościele coraz mniej. Przespać to wszystko... Duchu Święty... Obudź nas... I zmaż krew ignorncji, którą mamy na rękach... Koniec spania...
WoW! Ale petarda! Rozryczałem się... dzięki. TsJ;-)
OdpowiedzUsuńPrzez te trzy dni dowiedziałam się o sobie więcej niż przez całe dotychczasowe życie...
OdpowiedzUsuńTe rekolekcje były niesamowite. Piękne. Pełne nadziei. Każde słowo miażdżyło moją głowę z coraz większą siłą. Głowę, serce i duszę. Trzy dni radości. Czystej wiary i mocy, której dotąd nie czułam. Wewnętrzna pustka zniknęła. Trzy dni intensywnej modlitwy. Wspólnej. Nas wszystkich.
Teraz jest o wiele ciężej, bez tych, którzy nami kierowali, bez Was.
Z całego serca dziękuję za każde słowo. Za spowiedź, za modlitwę. Za stworzenie tak wspaniałej atmosfery. Wszystko na Chwałę Pana!
Z równie żarliwą modlitwą na ustach, czekam kolejnego spotkania. "Tu"- w Olsztynie, czy "tam"- gdziekolwiek.
Dziękuję za Wszystko.
Pozdrawiam ciepło z jeszcze bardziej mroźnego Olsztyna.
p.s. Jezu Ufam Tobie.
-Kasia.
No, no, no... Aż zachciało mi się powrócić do starych, studenckich czasów. Dosyć dawno to było, należałam do Duszpasterstwa Akademickiego, Duch Święty też działał i nadal działa w moim życiu. Nauki rekolekcyjne mógłby Ksiądz wrzucić na bloga, to absolwenci (i nie tylko oni) też pewnie chętnie poczytają.
OdpowiedzUsuń'córka marnotrawna'
Wpadłam na tego bloga chyba w najodpowiedniejszym momencie jaki tylko mógł zaistnieć. Przypomniał mi ksiądz wszystko co było ważne, a co pod natłokiem spraw codziennych (tak to sobie tłumaczyłam, by usprawiedliwić swoją głupotę i słabość) zeszło na jeden z najdalszych planów. Bardzo dziękuję za tą notkę i za rozbudzenie we mnie tego niesamowitego ciepła pochodzącego z samej Góry. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo tak... My Katolicy zachowujemy się jak orły myślace, że są kurami! Straszne to i niepotrzebne. Przymominał nam Ksiądz do czego zostaliśmy stowrzeni - za to dziękujemy :) A co z owocami tych rekolekcji? Przekonamy się, miejmy nadzieję, że się Ksiądz nie zawiedzie! Że my się nie zawiedziemy na sobie.
OdpowiedzUsuńTak, tak , martwcie się o "śmierć duchową" młodych ludzi. A że "starzy" umierają to nie ważne. Liczą się tylko młodzi. Dzięki.
OdpowiedzUsuńAleż... Ci "starzy" wychowywani byli w większości "bogobojnie"... Proszę spojrzeć na Kościół w Holandii, albo w Niemczech. W latach siedemdziesiątych mieli pełne świątynie. I nikt nie zauważył, że wśród "starych" nie ma młodych. I nie ma ich w Kościele po dzień dzisiejszy... Ich dzieci również. W tym leży problem :)
OdpowiedzUsuńJa miałam dzisiaj jechać na dzień skupienia... i nie zrobiłam tego. Chyba źle wybrałam...
OdpowiedzUsuńAle po przeczytaniu Księdza postu dostałam w prezencie takie małe rekolekcje...
Dziękuję ;) Mi chyba potrzeba i to bardzo takiej pobudki...
To,że była mowa o umieraniu młodych,duchowym umieraniu, nie znaczy że nikt nie martwi się o umieranie starszych.(to w nawiązaniu do myśli Anonimowego).Nie taki był sens przesłania,tak myślę.Zgadzam się z tym, że wśród młodych ludzi potrzeba odrodzenia, przebudzenia.Sama należę do ludzi w średnim wieku i wiem,że niewielu moich rowieśników uczestniczy w życiu Kościoła.Gdzieś zagubiono nas i my sami się zagubiliśmy.A z każdym pokoleniem zagubienie większe.Myślę,że nie tylko młodzi ale i starsi powinniśmy razem się budzić i rodzić do życia.Do NOWEGO ŻYCIA DUCHOWEGO. A wtedy napewno młodzi zauważą fizyczne umieranie starszych i będą z nimi by pomóc im przejść z życia poprzez śmierć do ŻYCIA.M.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Księdza i gratuluję współdziałania z łaską bożą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Karolina
Bp Andrzej Czaja w wywiadzie "Więcej życia Ewangelią" opisuje obecne młode pokolenie jako zagubione, osamotnione i opuszczone, które ma wielki głód miłości - Bożej i ludzkiej. Wzywa kapłanów do wytrwałych modlitw za młodych ludzi, którzy wychowywani są w czasach relatywizmu i prób wypychania Boga z ich życia.
OdpowiedzUsuńŚwiat podsuwa fajerwerki, nieziemskie doznania i pokusę schwytania Absolutu za nogi (New Age też za młodu 'przerabiałam'), a jednak tak mało Życia w życiu, albo i wcale. Wiem czym pachnie, a raczej śmierdzi śmierć duchowa, także jej doświadczyłam za młodu. Wszystko wokół było jakby całkiem normalnie i kolorowo, tylko ja czułam się jak nędzny robal, którego wystarczy wgnieść w ziemię, aby przestał istnieć. Tym była dla mnie śmierć duchowa - rozpaczą tak wielką, że jedyny ratunek widziałam w nieistnieniu. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy pokazali mi drogę do miłosierdzia. Do Życia przeszłam przez konfesjonał. Takie niby banalne, a często takie trudne.
Pozdrawiam Księdza, Księdza zatroskanego o Nas.
'córka marnotrawna'
"Więcej Pięćdziesiątnicy... Więcej wiary biskupów i kapłanów w moc Ducha Świętego. Tak wiele jest w nas sceptycyzmu, niewiary, strachu... Dopóki plebanie, klasztory, pałace biskupie, parafie nie przejdą doświadczenia Wieczernika, dopóty ziemia pokryta będzie nieustannie letnimi katolikami, których Najwyższy „wyżyga” z ust swoich... Przerażająca perspektywa z Apokalipsy..."
OdpowiedzUsuńNajlepszym przykładem dla wiernych jest ich duszpasterz... W świecie jest wiele a może i nawet więcej dobrych przykładów. Wskazujmy dobro a nie zło... Należy Ksiądz do duchowieństwa i trzeba pomagać i zwalczać zło i niedociągnięcia a nie po prostu narzekać na to jak jest. Niech Ksiądz zmienia Oblicze Kościoła a nie tylko je krytykuje.
Pozdrawiam.
Wierny Kościoła Katolickiego
Powiedział Ksiądz, że Bóg "dopada każdego". W moim przypadku na początku były lekcje-delikatne. Nie zrozumiałam.Więc Bóg postanowił zadziałać inaczej.Pokazał mi że chce wyrwać mnie z duchowego marazmu.To był wypadek-spadłam z wodospadu.Prąd wody okazał się silniejszy.Udało mi się wdrapać na ostatnią skałę.To fizycznie. A duchowo...jak człowiek wpada w grzech to płynie z jego prądem i nie ma najmniejszych szans. Równia pochyła. Ale jest Bóg, który mówi:jeśli będę twoją skałą to nie zginiesz. Później mi powiedziano, że tego dnia podczas modlitwy były odczytane fragmenty psalmu 69 i 71. Przypadek? Dla Pana Boga nie ma przypadków.
OdpowiedzUsuńA rekolekcje to kolejny etap mojego dojrzewania duchowego. Mocne. NA tyle, że dotknęły i uwolniły duszę,zdemaskowały grzech, pozwoliły zobaczyć prawdziwe Światło, poczuć Prawdziwą Miłość. To nie byłoby możliwe bez sakramentu Pojednania. Nie ma innej drogi.
Teraz pozostała tęsknota za żywym Bogiem i radość. Widzę, jak On zaczyna wypełniać każdą przestrzeń mojego życia :)
Pozdrawiam Księdza i Pana Leszka i gratulacje, bo, z Bożą pomocą udało się wam dokonać czegoś niezwykłego.
Emi
@Emi w życiu nie powiedziałabym, że potrzebujesz pomocy duchowej - w takich sytuacjach trzeba walić jak w dym, do wspólnoty jaką jest Kościół z prośbą o modlitwę!
OdpowiedzUsuńA co do troski Ksiedza, Kośioła o młodych to dobre i potrzebne jest. Tylko moim skoromnym zdaniem ludzie młodzi (studenci, licealiści,dzieci) i ludzie starsi maja swoje miejsce w kościele. Najczęściej jak młodzi/starsi chcą to znajdą swoją wspólnotę, mszę, róże różańca, koło RM czy inne. Ja ubolewam, że brakuje w większości kościołów, parafii miejsca dla małżeństw. A to przecież my - małżeństwa potrzebujemy pomocy, aby tworzyć Kościół Domowy, aby potem te dzieci, młodzież, studenci chcieli uczestniczyć w życiu kościoła. Póki w wiekszości kościołów w Polsce brak takiego miejsca, specjalnej nauki troszczymy się o siebie - z Bożą pomocą ;) Ale miło byłoby gdyby małżeństwa stanowiły jeden z celów duszpasterstwa :)
Dziękuję Księdzu za troskę o młodych i modlitwę za nich... Że Ksiądz chce nam pomóc i daje nam szansę, mówi: Jeszcze nie wszystko stracone! :)
OdpowiedzUsuńZ Bogiem, pozdrawiam ;)
Szczecinianka z NSPJ ;-)
Ameeeen!!!
OdpowiedzUsuńmniej gadania, więcej Mocy. czekam na takie słowa:
OdpowiedzUsuń- nie mam srebra ani złota, ale co mam to ci dam - spójrz mi w oczy, w imię Jezusa wstań i chodź!
koniec spania
Wyrazić pragnę mój niepokój!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się,że:To nie wina starszych,że młodych nie widać w kościele!
Każdy człowiek ma rozum,sumienie,wolną wolę i sam Pan Bóg tej wolności nie narusza.
Świat zaczyna żyć bez pragnienia Boga. Ma być dobrze mnie,bo jestem młody?
Nasunęła mi się anegdota na temat.
Do autobusu wsiada paczka młodzieńców i widząc zajęte miejsca siedzące przez staruchów, jeden z nich mówi na cały głos:-Szkoda,że nie ma jeszcze takiego proszku,posypało by się i wszystkie staruchy wyginęliby! Na to odzywa się rezolutna staruszka:-Nie martw się młodzieńcze zanim się zestarzejesz może już taki proszek obmyślą!
Pozdrawiam serdecznie dziadek jasia.
KTÓŻ JAK BÓG!
mimo, że jestem z Olsztyna, nie było mnie na tych rekolekcjach, ale czytając o tym, co się tam wspaniałego działo, chcę wyrazić swoją ogromną radość i serdecznie podziękować Księdzu że tak wspaniale, na chwałę Bożą i ku pożytkowi ludzi rozwija w sobie charyzmat kapłaństwa. Oby Pan zesłał nam więcej takich płomiennych pasterzy! Drogi Ks. Rafale, niech Duch Św. dalej prowadzi i strzeże!!!!
OdpowiedzUsuńR. l.31
DZIĘKUJĘ ZA MSZE NA 19 DZIEKUJĘ ZA DAR SŁOWA, ZA DOBITNE KAZANIA, KTÓRE UKAZUJĄ NAM NASZĄ PYCHE,,,BÓG ZAPŁAĆ
OdpowiedzUsuńTe rekolekcje zmieniły a raczej zmieniają moje życie.Przestałam się wstydzić Chrystusa, przynależności do kościoła, modlitwy.Tamta środa na długo zapadnie w mojej pamięci, nigdy tak się nie bałam... ale chyba musiałam być tego świadkiem, by móc teraz z czystym sercem powiedzieć: Jezu, Tyś moim Panem i Zbawicielem!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Wczoraj było piękne kazanie ,aby nie zabijać drugiego i siebie myślami.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ja jestem pokręcona , ale nie mogę się powoli w tym świecie odnaleźć…ciągłe dorównywanie innym, musisz być taka jak inni ,,,,kto jest dobry to głupi itd…itd…
Mam 33 lata , ,zawsze praktykowaliśmy wiarę w naszej rodzinie , byłam kilka dobrych lat w Neokatechumenacie, późnej wyjechałam za granice,,,i tak jakoś , brak slowa bożego , splot wydarzeń, może nie sprowadził mnie na zupełnie złą scieżkę ale dostalam nauczke ..po powrocie już nie jest tak jak kiedys brak radości, rozpacz , depresja..
Znajomi których spotykam pierwsze slowa , a czego nie masz jeszcze dzieci.
Nie lubisz nie chcesz, a co się dorobilas , bo teraz to najważniejsze super chata na pokaz ekstra samochod, a ty prawie nic nie masz….
Starałam się zawsze pomagac ,a jak ja potrzebuje kogoś aby tylko był ciagle słyszę , sorry nie mam czasu -my mamy swoje Zycie…
To ze ktos jest sam , czy nie ma jeszcze swojej rodziny , wiąze się z lękiem , z potrzebą drugiej osoby..Miłość to odpowiedzialność….A dzisiejszy świat uczy inaczej-fajna laska do zaliczenia, itd.,,,przypadkowe kontakty, związki bez zobowiązań…STRASZNE……
Dla mnie te słowa są najważniejsze
to tak na Walentynki
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje
Olsztyn pozdrawia i ciągle wspomina niezwykły czas rekolekcji z Księdzem, panem Leszkiem i świętym Michałem Archaniołem! Rzeczywiście z mocą Ducha Świętego budzicie sumienia ludzi! Dziękuję za Księdza energię w działaniu, szczerość w mówieniu o sobie i rozbrajający uśmiech!:)
OdpowiedzUsuń