Przyznaję, nie oglądam telewizji za często, bo szkoda czasu i nerwów. Ale z racji na zbliżające się wybory parlamentarne (w poczuciu patriotycznego obowiązku, rzecz jasna i czystej "ludzkiej ciekawości") telewizor włączyłem, by obejrzeć "Tomasza Lisa. Na żywo", który zaprosił do studia Prezesa PiSu Jarosława Kaczyńskiego, największy postrach Rzeczpospolitej, którym partia rządząca straszy Polaków od lat kilku. No więc zasiadłem wygodnie w fotelu, leci czołówka programu, rozluźniam mięśnie... no i się zaczyna. Patrzę, oglądam, słucham i.... nici z rozluźnienia mięśni. I nie Kaczyński mnie zirytował (choć byłem na to gotów) tylko pan Lis, jego dziennikarski szczękościsk, grobowa mina, brak przygotowania do merytorycznej dyskusji, wreszcie... PeOwska stronniczość. Lis poległ całkowicie. A Kaczyński?... Jak Kaczyński. Nihil novi.
Staliśmy się wczoraj świadkami dramatycznej sceny, w której dziennikarz (uważany przez wielu za "guru" polskiej publicystyki) tonął w odmętach swoich mocno nadszarganych i nieopanowanych emocji. Znany ze swojego wstrętu do PiSu, sięgnął po miecz, od którego nie sposób zginąć w świecie merytorycznej publicystyki i dziennikarstwa. Tym mieczem jest "subiektywizacja", pan Lis mianowicie zapomniał totalnie, że siedzi w studiu telewizji publicznej, że ogląda go milion Polaków i że istnieje coś takiego jak ethos dziennikarstwa i obiektywizm w spojrzeniu na rzeczywistość. W połowie programu już nie miałem wątpliwości a wręcz dopadło mnie iluzoryczne zupełnie (ale pan Lis mnie tak zahipnotyzował) przeświadczenie, że w studio zasiadł kandydat na posła z listy PO, który próbuje przy pomocy historyjek o pistolecie i o czarownicy o. Rydzyka dokopać kolesiowi z PiSu. Zapomniał pan Lis też o tym, że siedzi przed nim doświadczony polityk, były premier i człowiek, który tępy nie jest, wręcz przeciwnie, człowiek, który świetnie orientuje się w sprawach politycznych, społecznych i gospodarczych, co też udowodnił panu Lisowi w pierwszych minutach rozmowy. Być może dlatego Lis zaczął tonąć i chwytać się brzytw przeróżnych, które suma sumarum pocięły go dotkliwie. Piotr Zaremba znakomicie komentuje "dziennikarską agonię" Tomasza Lisa:
"Lis przegrywał nawet tam, gdzie Kaczyński nie miał mocnych kart. Flirt części PiS z kibolami jest dwuznaczny. Ale nazywanie człowieka nieskazanego wyrokiem sądu „bandziorem” to naruszenie reguł, których wiele razy bronili tacy dziennikarze jak Lis. Niewątpliwie też prezes PiS niepotrzebnie wdał się w swojej książce w niejasne aluzje na temat Angeli Merkel. Ale zręcznie tę kwestię objaśnił, a niegrzeczny ton wściekłego Lisa pozwolił mu wystąpić w roli ofiary. Nieprzygotowany Lis, próbując złapać Kaczyńskiego na nieznajomości kandydatek z list PiS, sam się pomylił – Ilona Klejnowska naprawdę kandyduje w Płocku. Ale najgorsze, że fundując prezesowi PiS tor przeszkód, nie poruszył prawie żadnego tematu ważnego dla Polski, dla nas. Było o pistolecie sprzed 20 lat, ojcu Rydzyku i zasadach savoir vivre’u. Kaczyński, wyluzowany, a pod koniec lekko poirytowany, nie musiał w efekcie zdawać egzaminu. A zjedzony przez nerwy polityk Tomasz Lis oblał z kretesem".Po wczorajszym programie wiem jedno.. I doprawdy "smutno mi, Boże"... Że Rzeczpospolita, ojczyzna moja i ziemia moja, święta i sercu memu bliska, musi to wszystko znosić, bo jeśli ona to i my... Co znosić? Warcholstwo dziennikarskie w TVP i innych stacjach, brak obiektywizmu i jakiegokolwiek ethosu w dziennikarstwie... Po wczorajszym programie pozostał we mnie niesmak i gorycz. Podsumuję wczorajszego "Tomasza Lisa. Na żywo" bardzo krótko: nigdy więcej takich lisów w telewizji. Tego nie da się oglądać...
A moje mięśnie, o których pisałem na początku? Rozluźniły się w końcu... Na modlitwie wieczornej, w której prosiłem gorliwie Pana... o mądrość i pokorę dla polskich dziennikarzy i naczelnych polskich tygodników opiniotwórczych. Pan wysłuchał... Chyba, bo na dobry początek moje mięśnie się rozluźniły. I wierzę w to, że szczękościsk (także ten ideologiczny) pana Lisa też kiedyś puści. A brzytwy "subiektywizmu" już nie będą cięły tak ostro, na własne życzenie. Panu Tomaszowi Lisowi (po wczorajszym nokaucie z własnych rękawic bokserskich) życzę szybkiego powrotu na ring publicystyki... Zdrowej, obiektywnej i merytorycznej, bez ciosów poniżej pasa...
Cyt. "Warcholstwo dziennikarskie w TVP i innych stacjach, brak obiektywizmu i jakiegokolwiek ethosu w dziennikarstwie". Obiektywizmu pewnie warto poszukać w "Radio Maryja". Ja szukałem choćby w zwykłym przeglądzie prasy.Nie znalazłem. Ale może warto szukać.
OdpowiedzUsuńCyt. "nigdy więcej takich lisów w telewizji. Tego nie da się oglądać..." Pozwólmy może aby o tym zadecydowali widzowie. Nie poprzez narzucanie im co mają oglądać i kogo słuchać, ale, co chcą.
A tak nawiasem mówiąc, Lis jest naprawdę dobrze przygotowanym dziennikarzem.