9 listopada 2010

"Kiszki ostatniego księdza"...

„Po 946 latach funkcjonowania benedyktyni z niemieckiego Michaelsbergu opuszczają klasztor – podaje portal Fronda.pl. Powodem są problemy finansowe i personalne, od lat brakuje im nowych powołań”. Pierwszy komentarz pod newsem brzmi: /Biada światu jeśli zabraknie zakonów" słowa Pana Jezusa do św. Faustyny/. Prosta zakonnica, przez którą Jezus przypomniał światu prawdę o Bożym Miłosierdziu, nie blefuje. Zakony od wieków są (i inaczej być nie może) duchowymi płucami cywilizacji. Mnisi podtrzymują swoją modlitwą i pracą zgorzkniały świat, szczególnie zaś zsekularyzowany Zachód, w którym „pozostały co prawda chrześcijańskie pojęcia i symbole, ale ogołocone z duchowego sensu i zeświecczone. Postępująca laicyzacja dotyczy jednak nie tylko chrześcijaństwa, lecz także towarzyszącej mu jak cień gnozy” (Grzegorz Górny „Anioł Północy”).

Św. Benedykt, św. Franciszek, św. Ignacy Loyola. Zmienili oblicze nie tylko Kościoła, ale i Europy. Stara i poczciwa Europa od kilkudziesięciu już lat dusi się swoim kultem racjonalizmu. Pogromcy chrześcijańskich wartości, zapełnili europejskie areopagi błąkającymi się widmami rewolucji, np. francuskiej, czy seksualnej pokolenia 68’. W Amsterdamie od lat kilku nie było procesji Bożego Ciała, bo mogła by ona urazić ateuszy, czy gejowskich męczenników… Szczerze?... Coraz trudniej żyje się na kontynencie, przypominającym tępego drwala, podcinającego namiętnie gałąź, na której siedzi. Stare klasztory pustoszeją. Na szczęście wiele innych wciąż zapełnia się nowymi powołaniami. Płuca jakoś pracują. Ale los benedyktyńskiego klasztoru w Michaelsbergu  jest kolejnym znakiem i sygnałem, że Europę nawiedził demon Południa i niszczy ją od środka, od czasu do czasu świętując swoje drobne zwycięstwa…

Zostawmy na chwilę Europę i polećmy do Ameryki Południowej. Na Onet.pl czytam z kolei newsa pt. „Ksiądz molestował nieletnich”. Tym razem podarowano nam egzotyczną wiadomość o chilijskim zboczeńcu w sutannie. Kolejny… No tak, bo przecież na świecie nikt inny nie molestuje dzieci, tylko my księża. Jesteśmy w tym ekspertami. W seminariach rozdają nam poradniki, jak molestować niewinnego aniołka. Przepraszam za ironię i sarkazm, ale proszę zwrócić uwagę, jak doskonale podkopuje się już od jakiegoś czasu, chociażby  w polskich mediach, autorytet duchownych. Że są już pierwsze (i drugie) „ofiary” diabelskiego bełkotu przekonać się można, czytając niektóre komentarze na niniejszym, kapłańskim blogu. Dokopać „czarnym”. Wyludnić klasztory, ogołocić seminaria. Wyzwolić świat z niewoli chrześcijańskiej tępoty i uczynić człowieka „szczęśliwym”. Przypominają mi się w tym miejscu słowa Diderota: „Świat nie będzie szczęśliwy, dopóki ostatniego króla nie udusi się kiszkami ostatniego księdza”.

Kiszek książęcych nie zabraknie. Biedny Diderot, autor słynnego „Listu o ślepcach”, postanowił zastąpić Biblię encyklopedycznym opisem nowego świata, na fundamencie materialistycznego paradygmatu. W jakimś stopniu mu się to udało. Powstały nowe „klasztory i „świątynie”. Różne. I w tych przeróżnych miejscach, „konsekrowanych” prze różnej maści Diderotów, przykładowo  może   facet pokopulować z facetem, można zajarać dobrą trawkę, pokochać się z koniem albo kozą, wyskrobać maleństwo z oświeconego łona, zabić babcię, która przestała być produktywna. Nowy szczęśliwy świat, zbudowany na kiszkach ostatniego księdza (martwego księdza) kusi nie jednego „buraka”, robiąc mu wodę z mózgu. I aż czasami wierzyć się nie chce, że to jest jeszcze ten sam świat, ta sama Europa, ta sama Polska, ta sama planeta, na której kiedyś Bóg powołał do życia człowieka, dając mu tak wiele, nic w zamian nie pobierając…

Końcówka będzie optymistyczna. Bo nadzieja umiera ostatnia. A nadzieja jest i będzie, dopóki na tysiącach ołtarzy całego świata króluje Baranek, gładzący nasze grzechy. Będzie je gładził dalej, aż do ostatnich dni. Nawet jeśli planeta ludzi, stanie się kiedyś planetą małp. „Kiszki ostatniego księdza” też powstaną z martwych. A benedyktynom z Niemiec niech Pan błogosławi. Duchowe płuca pracują dalej. Na szczęście…

35 komentarzy:

  1. szczyp szczyp :)10 listopada, 2010

    autorytet duchownych... gdy ok 200 lat temu Napoleon uwięził papieża, i potem odgrażał się kardynałom, że zniszczy Kościół. Kardynałowie mieli odpowiedzieć: nawet nam się to nie udało...
    ( z książki wywiadu z kard. Ratzingerem )
    może przestańmy być tak przewrażliwieni na swoim punkcie i jakoś to będzie. Na trumnie Jana Pawła II Wiatr dmuchał w karty Ewangelii... - i chyba zawsze wiosny w Kościele zaczynały się od powrotu do niej.

    ktoś nawet stwierdził, że przy powrocie Pana głosić będą prostytutki, dilerzy narkotykowi, gangsterzy itp... - kto wie ?

    więc, spokojnie, wystarczy czasem odpowiedzieć na maila, by jakoś ten autorytet budować :) hej, pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się wydaje, że jest dobrze- przecież wszędzie tam, gdzie piętrzą się trudności, można spodziewać się największych owoców. Jeśli zakonnicy dostają w skórę, to znaczy, że grają w jednej drużynie z Jezusem i o Niego walczą- to przecież bardzo dobrze :) A co do tych księży molestujących, upadających, robiących różne głupoty, to i oni mogą dużo dobrego zdziałać. Patrzeć, jak taki człowiek wygrzebuje się z błota, wstaje, pokutuje, jak np. św Augustyn- to piękna katecheza. Taki "zwichnięty" ksiądz może być wspaniałym duszpasterzem, przyjacielem, kierownikiem duchowym. Przecież na gnoju najpiękniejsze kwiatki rosną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafne porównanie - z tym drwalem.

    Można dyskutować co do tego, czym się zakony - np. jezuici - teraz zajmują (chyba nieco pogubieni - owszem, od zawsze elita intelektualna, co było ważne w mniej oświeconych czasach), ale zdecydowanie są potrzebne i są nieodłącznym elementem krajobrazu nie tylko Europy, ale i całego świata.

    Co do pedofilii - cóż, "ksiądz = pedofil" funkcjonuje bzdurnie od dawna. Prawda jest taka, że dużo w tym winy samych biskupów i księży - którzy nie raz i nie dwa razy próbowali ten problem zamiatać pod dywan, udając że się nic nie stało, i że to tylko "atak na Kościół". I tym samym podkopywali autorytet tegoż Kościoła, tracąc wiarygodność.

    A nadzieję nie jest tak łatwo zabić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Alicja, jestem twoim fanem :) dzięki za ten komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  5. poszukiwasz zaginionego serca :)10 listopada, 2010

    grzeszny ksiądz jest mi bliższy niż taki Ą Ę. fatalnie się czuję w tych grupkach okołokościelnych, tak mi jakoś przychodzi na myśl: co ja tutaj robię ? i znikam, pif paf.

    ślubowania, sztandary, umpa umpa, och i ach, imieniny księdza, kolejka z kwiatami, dżdżdżdżdż.( kiedy oni skończą ? )

    czepiam się, co?

    OdpowiedzUsuń
  6. kiszki marsza grają... czyli zbliża się pora obiadowa

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no super komentarze zeby na wszelkie sposoby usprawiedliwiac ksiezy pedofilow.Przypominam jezeli ktos nie wie ze kilka lat temu niejaki Roman B byly chrystusowiec i kumpel z nowicjatu okazal sie wlasnie pedofilem.Zostal skazany i siedzi obecnie w wiezieniu.Jezeli mi nikt nie wierzy prosze sprawdzic to w internecie.Jestem bylym klerykiem tego zakonu i co nie co sie widzialo i robilo ahhahahaa.Dlatego zejdzmy na ziemie i nie robcie z ksiezy niewiniatek.Mam nadzieje ze ten post nie zostanie usuniety.Pozdrawiam byly kleryk Chrystusowiec ktory przejrzal na oczy i wynormalnial.Jezeli ktos ma jakies pytania to chetnie odpowiem na temat pobytu w seminaruim

    OdpowiedzUsuń
  8. wiesz kleryku były, być może zebrało się tu grono łajzów, którzy troszku znają samych siebie i wiedzą, czym są bez Jezusa. Stąd już nie potrafią potępiać, skreślać, i puszyć się jak to zły Roman ksiądz słusznie siedzi... Ani ksiądz ani inny człowiek nie jest niewiniątkiem. żaden. być może zbyt często w świątyniach mówi się o świętości człowieka, zapominając, że się modlimy do Boga - tylko Tyś jest święty. Dużo za dużo się mówi o świętości ludzi zamiast Boga. Jezus = Yeshua = Bóg zbawia.
    Jan Paweł II - kto będzie zbawiony? kto przyjmie zbawienie.
    powtórzył Lutra... i Kościół się nie zawalił.
    ale jeśli was w seminarium nie uczą 1 listu św. Jana, a tam jest wszystko, to potem taaakie oczy, że kapłan to też świnia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mówią, że ryba psuje się od głowy. Kościół też. I albo zaczniecie iść z duchem społeczeństwa, ze społeczeństwa potrzebami, albo zaczniecie pomału zwijać żagle. Przykładem jest tu Europa zachodnia, Francja czy też Hiszpania. Tam kościół, kler, mają coraz to mniej do powiedzenia. A pogróżki papieża to nie robią już żadnego wrażenia na społeczeństwo. Środki antykoncepcyjne, prawo do eutanazji czy też In vitro, to wszystko będziecie musieli uznać. To, a przede wszystkim więcej otwartości i mniej pychy.
    Widzisz Sorkovitz, nie odpowiedziałeś na pytanie (W "Nawet trauma miłości nie zakończy") ile to ksiądz bierze za pogrzeb. To źle. Nie jesteś szczery. Otwarty. A szkoda. Ja dla porównania podam Ci wysokość emerytury mojej teściowej. To niecałe 800 zł miesięcznie. Wyobraź sobie, że sama opłata za mieszkanie, wynosi u niej 400 zł. I teraz odpowiedz mi, albo nie mi, tylko sobie, jak można brać od ludzi więcej niż 200 zł za bycie obecnym na pogrzebie. Bo przecież rola księdza ogranicza się tylko do tego i ewentualnie powiedzenia kilku słów i uczynienia kilku gestów. Jak można w ogóle brać od ludzi za to pieniądze!? Ciekawe co by Jezus na to powiedział? Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  10. temat rzeka, facet. bo to co nas podnieca to się nazywa kasa...
    zapytaj tych, którzy tak pięknie gospodarowali składkami teściowej, że odłożyli jej tak niewiele. Ja płacę 840 mies zusu za siebie, za żonę 500 zł,a dostaję pismo z zusu, że na dziś miałbym 379 zł emerytury, a moja żona 124 zł!
    będzie zadyma z tego, ale to nie znaczy, że mam zerkać do cudzej, nawet księżowskiej kieszeni.
    bo zawsze byli tacy, co gadali, że jak im się zabierze, to zaraz biedni dostaną.
    dobrze wiemy, że tak nie jest.

    rządy mają wspólną cechę: ILE BY NIE MIELI, ZAWSZE BĘDZIE IM MAŁO. :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowny Anonimowy (swoją drogą gratuluję odwagi- nawet nie podpisałeś swojej opinii), tak się składa, że ks Roman jest moim przyjacielem- wcale się tego nie wstydzę. Czy siedzi słusznie, czy niesłusznie, tego nie wiem i nigdy go o to nie zapytam. Nie moja sprawa. Wiem jednak, że jest człowiekiem, a na ŻADNEGO człowieka pluć pogardliwie nie wolno, bo KAŻDY ma swoją godność. Poszanowanie tej godności, to przejaw człowieczeństwa- coś, co odróżnia nas od małpy...

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy, nie odwracaj kota ogonem.
    Emerytury i rządy to zupełnie inna bajka.
    Żaden polityk nie rości sobie prawa do bycia autorytetem moralnym, nie mówi ci jak masz żyć i nie potępia inaczej myślących.
    Oj przepraszam, jest taki jeden. To idol Sorkowicza oczywiście, który bronił niedawno substytutu pomnika W Warszawie, pod cudzym domem.
    Średnia cena za pogrzeb to 800 zł. bo czasem na trzech darmozjadów trzeba to podzielić, których do uczciwej pracy wołami nie sposób zaciągnąć.
    Moim zdaniem 200 zł. to cena i tak wysoka jak za najwyżej 1,5 godziny przedstawienia.
    Każdy kto bierze więcej (czyli 99%)jest zdegenerowaną hieną, łobuzem i s....synem.
    Spójrz sobie w lustro Sorkowicz i zastanów się nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Alicjo i co by to dalo gdybym sie podpisal nic.Przeciez nawet sie nie znamy i nie musimy.A to ze napisalem to chcialem sie tylko podzielic swoimi spostrzezeniami.Ja nikogo nie oceniam fakty mowia same za siebie zostal zlapany przyznal sie a na koncu chcial uciec do Anglii.,Sam bylem zszokowany tym co Roman B zrobil. W wiezieniu pokaza mu co to znaczy godnosc i dotra chlopaka a tam nie ma zmiluj kara musi byc.Jestem bardzo ciekawy co bys ty zrobila gdyby jakis ksiadz sie do ciebie dobieral?Ups chyba nie powinienem pytac bo to przeciez w Polsce temat tabu.Mnie to nie interesuje kto z kim i jak ale od dzieci wara.

    OdpowiedzUsuń
  14. Drogi Padre!
    Czytałem tekst i komentarze na frondzie i Twoim blogu.Widzę,że masz tu stałych wielbicieli,zwłaszcza takich co lubią zaglądać w cudzą kieszeń,rozliczać itd.Najłatwiej kopnąć w kościół i księdza bo nadstawi drugi policzek.Co do pedofili,jest ich pełno wszędzie,ale księża są u nas monopolistami(w/g co niektórych).Jeśli chce się odwrócić ludzi od kościoła trzeba im pokazać samo zło,które z niego wychodzi,a dobre rzeczy,a jest ich dzięki księżom takim jak Ty i Tobie podobnym bardzo wiele-przemilczeć.Na szczęście Kościół trwając uparcie na straży wiary przetrwał 2000 lat i przetrwa następne,a nagonki na księży były,są i będą.Ale na szczęście jest nadzieja,że są jeszcze młodzi ludzie stojący murem za Kościołem i to jest budujące i motywujące do jeszcze większych wysiłków na rzecz wiary.
    Pozdrawiam Robert KD.
    A co do zaspokojenia ciekawości innego Tomka to jak zadzwonisz do byle jakiej firmy pogrzebowej to dowiesz się ile płacą za pogrzeb księdzu.Jakbyś nie miał czasu to Ci napiszę-300 zł.Bo znając życie przy innym wpisie księdza Rafała znowu wyskoczysz z tym pytaniem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szczerze mówiąc nie słyszałem jeszcze o przypadku, żeby molestujący dzieci nauczyciel był przenoszony przez kuratora oświaty ze szkoły do szkoły, sprawa zamiatana pod dywan, a rodzicom czy innym świadkom kneblowane usta.
    A może nie słyszałem, bo tak dobrze te sprawy są wyciszane przez kuratorów oświaty....? :-))

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie o molestowaniu jest artykuł - choć to widać temat modny, chodliwy - może więcej modlitwy w tej kwestii a nie narzekania w intencji tych którzy błądzą inny Tomku ? Nie mam zamiaru Cię pouczać ale tak uważam, że gdy się coś pisze to raczej z myślą o tym by z tego wynikło jakieś dobro i pożytek a nie dla samego ple - plania.
    Ja się dzisiaj pomodlę w intencji powołań na świecie , zwłaszcza w Niemczech - w końcu stamtąd nasz Papież - Jezus czyni cuda także dzisiaj bo jest Bogiem żywym. Jemu dzisiaj tak jak co dzień powierzam swoją drogę, bezlik intencji jakie noszę w sercu, kochanych ludzi i cały świat.

    Pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
  17. ksiądz to, ksiądz tamto. ksiądz be, ksiądz cacy. zmęczony jestem tym gadaniem o księżach. każdy ma coś do zrobienia innego i ok, ale niektórzy tylko albo non stop o sobie, albo non stop o innych. umiar by się przydał, każdemu z nas. świat nie kręci się ani wokół mnie, ani wokół ciebie, ani wokół księdza. trochę luzu, trochę dystansu do samych siebie, do mediów, jarków, donków i zapiekłych dyskusji. spadam do pracy, cześć rodacy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. „Zbudowani na Chrystusie w nim zakorzenieni... mocni w wierze i wdzięczni bo on jest źródłem życia... Nic nas nie zdoła odłączyć od Ciebie... ani śmierć ani życie i prześladowanie... Nic nas nie zdoła odłączyć od Ciebie ale we wszystkim tym odnosimy pełnię zwycięstwa dzięki temu który nas umiłował...” :))) :) Alleluja

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie lubię jednostronnych opinii, bo są nieobiektywne. Księża to ludzie jak wszyscy, wzięci ze społeczeństwa, nie z nieba. Tak jak w każdym środowisku, tak i tu zdarzają się przypadki pedofilii, homoseksualizmu itp. Świadczą one o słabej woli takiego człowieka, który nie potrafi walczyć ze swoimi przypadłościami, tylko się im poddaje i jeszcze czerpie z tego przyjemność. Taka osoba nie powinna w ogóle być księdzem, to pomyłka. Tak samo ktoś taki nie może być np. nauczycielem, bo którzy rodzice zaakceptują nauczyciela pedofila? Jednak najpierw ukrywają swoje skłonności, a potem to się wydaje, kiedy jest już trochę pózno. Weryfikacja powinna następować na początku. Jednakże zarzucanie WSZYSTKIM księżom różnych takich skłonności jest skrajną głupotą, tak jak głupotą jest zarzucanie tego wszystkim mężczyznom świeckim. Istnieją przecież jeszcze normalni, porządni ludzie. Annie

    OdpowiedzUsuń
  20. Św.Jan Chryzostom głosi,że kto ma cześć dla kapłana,ma ją też dla Chrystusa,a kto obraża kapłana,obraża jednocześnie Chrystusa.

    OdpowiedzUsuń
  21. I jeszcze jedno-ZANIM ZACZNIESZ KOGOŚ KRYTYKOWAĆ OBEJDŻ SWÓJ DOM TRZY RAZY.

    OdpowiedzUsuń
  22. co to znaczy mieść cześć dla kapłana? co z przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie, co ze starotestamentowymi pojałankami ? nie chodzi o antyklerykalizm, ale o to, że prawdziwa cnota krytyk się nie boi.

    OdpowiedzUsuń
  23. nie idzie mi o krytykę księży, ale ich "odpomnikowanie", o ludzi bliskich, normalnych, z których można czasem pożartować, z którymi można się pośmiać i porozumieć. chyba sami tego potrzebują. zastanówmy się nad fenomenem Jana Pawła II, był po prostu ciepły, serdeczny i żartował z siebie. o nic więcej nie chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Tomku,często widzę tutaj,zresztą nie tylko tutaj wściekłe ataki na duchowieństwo.
    Kapłana mamy czcić!Bo jest namiestnikiem Chrystusa na ziemi,jest Jego narzędziem w konfesjonale, na Jego głos hostia przemienia się w Hostię ,kapłan dotyka Ciała Chrystusa dłońmi.Tak mamy go czcić ze względu na Chrystusa.
    A teraz kilka cytatów,kto chce niech czyta:):)
    -Kasjan mówi,że kapłan Boży jest wywyższony ponad wszelkie ziemskie zwierzchności i wszelkie wysokie urzędy ziemskie.Stoi poniżej samego tylko Boga.
    -Papież Innocenty III powiada,że kapłan jest umiejscowiony :poniżej Boga,lecz powyżej człowieka.
    -Św.F.Salezy wyświęciwszy pewnego świątobliwego kapłana ,zauważył,że ten wychodząc zatrzymał się w drzwiach,jak gdyby w celu przepuszczenia kogoś.Gdy Święty zapytał go dlaczego się zatrzymał,odpowiedział,że Bóg dał mu przywilej widzialnej obecności anioła stróża,który przed otrzymaniem święceń kapłańskich ,zawsze trzymał się jego prawej strony oraz go wyprzedzał,lecz teraz ,od momentu święceń,przeszedł na lewą stronę i nie pozwolił aby kapłan szedł za nim.Z tego właśnie powodu ten ostatni zatrzymał się przy drzwiach.
    -Według św.Tomasza godność kapłaństwa przewyższa nawet godność aniołów.
    -Św. Grzegorz z Nazjanu oznajmił,że aniołowie wzbudzają w duszach powierzonych ich pieczy łaskę zwrócenia się do kapłana z prośbą o rozgrzeszenie
    -Św.Franciszek z Asyżu zwykł mawiać:Gdybym zobaczył razem anioła i księdza ,najpierw przklęknąłbym przed kapłanem,a potem przed aniołem
    -Św.Alfons:cały Kościół nie jest w stanie tak oddać czci Bogu,ani wyprosić tyle łask ,co jeden ksiądz odprawiajacy jedną Mszę Św.
    -Św. Augustyn twierdzi,żeby odpuścić grzechy grzesznikowi potrzebna jest cała wszechmoc Boga.Zobacz więc ,jak wielka jest potęga kapłana.
    -Kochać Boga ,a nie szanować kapłanów ....jest rzeczą niemożliwą./św.Josemaria Escriva/
    -w. Alfons:Gdyby Odkupiciel zstąpił do jakiegoś kościoła i zasiadł w konfesjonale ,i podobnie kapłan zasiadł w innym ,Jezus wyrzekłby nad penitentem:"Ego te absolvo"/Ja odpuszczam tobie grzechy.Podobnie kapłan wyrzkłby nad każdym ze swych penitentów Ego te absolvo" i spowiadający się otrzymaliby jednakowe rozgrzeszenie.Dlatego też godność kapłana jest najszlachetniejszą ze wszystkich godności na świecie.
    -Św.Cyprian ,kiedy usłyszał o zamiarze biskupa wyświęcenia go na księdza ,z powodu pokory ukrył się.W żywocie św. Fulgencjusza czytamy,że uciekł on i schował się
    -Św. Ambroży sam potwierdza,e długo się opierał ,zanim wyraził zgodę na swoje wyświęcenie.
    -Św. Franciszek z Asyżu nigdy nie zgodził się zostać księdzem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tomku,sam Bóg sobie dobiera ludzi na księży wedle własnego uznania , jednych z większym lub mniejszym poczuciem humoru.Gdyby wszyscy byli jak nasz kochany Jan Paweł to by było nudno.
    Ja natrafiam akurat na ciepłych , serdecznych , żartujących:)))Nasz proboszcz nas nieżle pooblewał wodą święconą na śmingus dyngus:)
    Kapłani są przecież bliscy ,są wzięci od nas ,to są zwyczajni swojacy.
    Proponuję modlitwę za nich ,a nie odpomnikowanie.Tego im trzeba.
    Co Ty zrobiłeś /zrobiłaś w tym kierunku?

    OdpowiedzUsuń
  26. Jan Paweł II: świecki nie jest przedłużeniem księdza. jest przedłużeniem Chrystusa.
    - rozumiem, że każdy ma różne zadania, role, służbę. myślę, że kapłanom nie służą w.w cytaty. raczej słowa: sługami nieużytecznymi jesteśmy...
    - boję się kapłanów na piedestale, a im grożą pokusy zwłaszcza pychy i zarozumialstwa.
    - umówmy się na spokojne spojrzenie na siebie nawzajem,
    - św. Paweł, gdy chciano go uznać za bóstwo, wołał: ludzie! jesteśmy tylko ludźmi
    - zamiast się męczyć relacją kapłan świecki lepiej wznieść wzrok wyżej, ponad nas, obu grzeszników, i spojrzeć na Jezusa,
    - szacunek jak najbardziej! jestem za. jak i wobec innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  27. pamiętam księdza, który mi się żalił, że nie ma w Kościele dyskusji, rozmowy, burzy mózgów. aż mi głupio było...
    - takie próby, jak choćby to co pisze Cejrowski w Gringo.. - to właśnie służy kapłanom i nam
    - a co ja zrobiłem ? właśnie próbuję dotrzeć co do niektórych :) nic specjalnego, ale o mnie innym razem, ok ? :)

    OdpowiedzUsuń
  28. -świecki nie jest przedłużeniem kapłana , ale kapłan pomaga świeckiemu być przedłużeniem Chrystusa-sakramenty,modlitwy , błogosławieństwo etc.
    -nie znam kapłana na piedestale,raczej znam takich , którzy borykają się z krytykanctwem ,nie z krytyka konstruktywną
    -spokojnie patrzę na Ciebie Tomku:))))***:):):)
    -patrzę TAM,ale czasem bez kapłana ani rusz:)))***/sakramenty/
    -pełna zgoda i moje malutkie uzupełnienie-wobec siebie samej /samego też:)

    OdpowiedzUsuń
  29. -dlaczego ma być Tobie głupio?
    -nie czytałam...
    -co zrobiłeś?rozmawiasz ,co w tym złego.....o Tobie póżniej?-dobrze

    OdpowiedzUsuń
  30. Do anonimowego ,który rzekomo był klerykiem-gdybym była na Twoim miejscu to bym unikała takich tematów i stron....co tu robisz?
    A może podszywasz się?....w necie spotkałam pederastę -też,byłego studenta teologii...i wcale mu nie wierzyłam w jego studiowanie ....zresztą temat rzeka.
    Adwersarze często podają się za osoby bliskie teologii,klerykom itp.

    A tak w ogóle -czy nie możecie mieć odrębnych nicków?

    OdpowiedzUsuń
  31. hej tilia14! wystarczy :) pozdrawiam, masz rację: dajmy na luz z tym krytykanctwem, bo zawsze wychodzi, że źdźbło u innych nas razi, a ta BELKA w we własnym oku nie...
    nie ma co dużo gadać, modlitwa, sakramenty, praca
    - to się opłaca :) hej! cześć.

    OdpowiedzUsuń
  32. Wydaje mi się, że pewne osoby żle zrozumiały mój poprzedni komentarz. Nie miał on na celu bynajmniej ataku na księży, lecz obronę przed przypisywaniem im tylko i wyłącznie grzechu pedofilii itp. Piszę wyrażnie, że nie lubię jednostronnych opinii. Znając życie, jednakże byłabym naiwna twierdząc, że kapłani nie grzeszą. Bo są ludzmi grzesznymi, jak wszyscy. To, że pełnią zaszczytną posługę, bynajmniej nie uwalnia ich od grzechu, tym bardziej myślę są narażeni na pokusy-podobno najbardziej są przez zło atakowani ludzie blisko Boga. A np. pokusy ojca Pio? Niemniej kapłan jest tylko narzędziem w ręku Boga, a poza tym normalnym człowiekiem. Szacunek, owszem. Ale padanie przed nimi na kolana-już nie. Taka cześć należy się jedynie Bogu. I to prawda, że kiedy ludzie traktują ich jak świętych, grozi pycha, to nieuniknione. Tilia 14 pisze, że "kapłana mamy czcić". Myli chyba pojęcia:szacunek ze czcią. Czci się świętych i błogosławionych. Nie umniejszam ich roli, że przez ich ręce przychodzi Chrystus. Ale to nie jest ich zasługą. Annie

    OdpowiedzUsuń
  33. tak właśnie! Annie trafia w sedno. cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  34. anonimowa-nie zrozumiałaś...:(

    OdpowiedzUsuń
  35. Tylia14-Rzekomo to ja bylem klerykiem i nie musze nic udowadniac wiem co mowie,mnie to nie obchodzi kogo ty spotkalas w internecie ja tylko bazuje na faktach.Internet i blogi sa ogolno dostepne i nie masz prawa mi nakazywac gdzie wchodze i co pisze.Tu chodzi o wymiane pogladow,a nie o kolko wzajemnej adoracjii dla tych ktorzy nie maja wlasnego zdania tylko powtarzaja to co kosciol naklad im do glowy od dziecka.Ciekawi mnie ten nick moze ty masz 14 lat i jeszcze nie wiesz nic o zyciu.Co ja tu robie?Czytam i wyciagam wnioski, a co nie wolno.Ja nie mam klapek na oczach i staram sie poznac poglady roznych ludzi nawet tych skrajnie prokoscielnych ktorzy by za swoje poglady urzadzili krucjate i spalili wszystkich inaczej myslacych na stosie.

    OdpowiedzUsuń

Chrystusowcy....

Zasadniczym celem Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej jest uwielbienie Boga i uświęcenie się poprzez naśladowanie Jezusa Chrystusa. W sposób szczególny członkowie Towarzystwa włączają się w apostolstwo na rzecz rodaków przebywających poza granicami państwa polskiego.

Duchowość Towarzystwa Chrystusowego,
wypływająca z życia zakonnego i kapłańskiego jego członków, oparta jest na charyzmacie Założyciela kard. Augusta Hlonda i posłannictwie zgromadzenia. Wypływa także z późniejszych tradycji wypracowanych przez wspólnotę, kierowanej zwłaszcza przez pierwszego przełożonego generalnego, współzałożyciela ks. Ignacego Posadzego.

Działalność Towarzystwa Chrystusowego zdeterminowana jest misją apostolską zleconą przez Kościół. Wypełniana jest poprzez gorliwe życie radami ewangelicznymi, modlitwą i pokutą oraz wszelkiego rodzaju pracami duszpasterskimi podejmowanymi dla dobra Polaków żyjącymi poza granicami kraju.

Kapłani Towarzystwa, jako słudzy Chrystusa niosą dobrą nowinę o zbawieniu wszystkim rodakom. Służą im nie tylko opieką duszpasterską, ale również kulturową i społeczną. Bracia zakonni uczestniczą w posłannictwie Towarzystwa poprzez gorliwe życie zakonne i podejmowane różnorakie prace dla wypełniania misji zgromadzenia.


Świadectwo....

...Z wiarą w Boga jest jak z lataniem. Może i nie jesteśmy ptakami, na rękach w powietrze się nie wzniesiemy, ale sny Dedala i Ikara o tańcu w chmurach drzemią w każdym z nas. Ktoś musiał zatem wymyśleć samoloty, balony, spadochrony. By poczuć trochę wolności i oderwać się od ziemi, wypowiadając wojnę poczciwemu prawu grawitacji.

Wierzyć, znaczy wzbić się - ze swoim niespokojnym sercem - w przestworza nieznane, bez skrzydeł. Myślę o tym, bo wciąż jestem świadkiem rzeczy i wydarzeń, o których jeszcze kiedyś mógłbym pomyśleć: zwykły przypadek, zbieg okoliczności, sztuczka nad sztuczkami. Kto raz spotkał na swojej drodze Boga, żywego i realnego, wszedłszy w zawiłość doświadczenia Jego obecności, ten już nigdy nie pomyśli, nawet na moment, że bez skrzydeł nie da się ulecieć w głąb tajemnicy. Niespokojne serce musi ostatecznie spocząć w Bogu...

To było 10 lat temu. Studiowałem wtedy filologię polską na Uniwersytecie Szczecińskim. Młody chłopak, z małej warmińskiej wioski, z legitymacją studencką w ręku, wylądował w dużym mieście. Zamieszkałem w akademiku. Nowe znajomości, kumple, wykłady, imprezy - życie studenckie. Wtedy w akademikach nie było internetu czy telewizji. Było za to życie towarzyskie, wysiadywanie do późnych godzin nocnych na korytarzach i w klubach studenckich. Mijały tygodnie. Wódka lała się litrami, dym palonej trawki - szwendał się bezwiednie korytarzami studenckiego organizmu. Przyszedł moment, że sięgnąłem przysłowiowego dna. Zawalone wykłady, moralność poniżej zera, pustka wewnętrzna coraz dotkliwiej dawała znać o sobie. Skreślono mnie w końcu z listy studentów. Wrak człowieka, z parszywą wewnętrzną samotnością, zawył któregoś wieczoru głęboko we mnie, ogłaszając całemu wszechświatu, że jestem prawdziwym zerem. Pamiętam ten wieczór. Leżałem w ciemnym pokoju, za oknami padał dołujący mnie jeszcze bardziej deszcz. Zacząłem płakać. Jak małe dziecko. Zerwałem się z łóżka, chwyciłem kurtkę i wybiegłem na zewnątrz. Myślałem - koniec. Jestem skończony. Co powiem moim rodzicom? Gdzieś, pięćset kilometrów stąd, harowali ciężko, by ich ukochany synek wyszedł na ludzi, ukończył studia i był szczęśliwy. Wierzyli we mnie. Dali mi wszystko, co mogli dać, odbierając sobie bardzo wiele. Szedłem tak długo, z tymi myślami. Deszcz mieszał się z moimi łzami. Pamiętam jak wtedy kląłem , przeklinałem, chciało mi się wrzeszczeć, wyć, krzyczeć, uciec gdzieś - ale dokąd? Aż w końcu stanąłem przed kościołem. Był późny wieczór. Kościół zamknięty. Uklęknąłem przed drzwiami, oparłem o nie swoje czoło i zacząłem wrzeszczeć do Boga. Potrzebowałem Go. Kiedyś słyszałem, jak w kościele mówili, że On przyszedł do chorych a nie do tych, co się dobrze mają. Cisza... Tylko deszcz i szum wiatru. Ale w tej ciszy było coś, co mnie uspokoiło. Zerwałem się z miejsca i pobiegłem do pobliskiej plebanii. Zacząłem na oślep dzwonić do wszystkich księży, tam mieszkających. Musiałem się wyspowiadać. Tak, byłem tego pewny, musiałem się wyspowiadać!!! Potrzebowałem oczyszczenia... Potrzebowałem uzdrowienia... Potrzebowałem Boga, który nie mógł mnie odrzucić. Teraz, albo nigdy! Jeśli istniejesz - wyciągnij mnie z bagna i tego piekła, które rozpętałem na własne życzenie. W domofonie usłyszałem nagle spokojny głos jakiegoś księdza. Wybuchłem płaczem...

Ten wieczór zdawał się nie mieć końca... W spowiedzi wyrzuciłem z siebie wszystko. Nie pamiętam ile trwała. Mówiłem dużo, przez łzy, ksiądz nie przerywał, tylko słuchał. Opowiedziałem historię mojego życia, wszystko, co podpowiadało mi moje niespokojne serce. Mówiłem o tym wszystkim nie księdzu, ale Bogu. Czułem, że mnie słyszy. Pomyślałem: przecież on to wszystko wie... On tak, ale i do mnie musiało to wszystko dotrzeć. Potężna fala wyzwalającej prawdy uniosła mnie i moją rozpacz, poddałem się sile żywiołu, wiedziałem, że nic mi się nie stanie. On był zbyt blisko...

Wracałem do akademika mocno wyczerpany. Wszystko mnie bolało: kości, mięśnie, głowa... Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem. Po raz pierwszy, od długiego czasu, zasnąłem. Nie mogło być inaczej. Łaska przebaczenia uspokoiła wezbrane wody. Spałem wtulony w mojego Boga... Który mnie ocalił...

W kilka dni póżniej spakowałem się, by powrócić w moje rodzinne strony. Siedziałem w pociągu, skulony jak przerażone pisklę. Teraz czekało mnie coś najtrudniejszego. Spotkanie z rodzicami. Pociąg sunął się mozolnie, po mocno żelaznych szynach, wioząc zalęknionego syna, który zawiódł swoją matkę i ojca. Cały czas się modliłem. Od czasu do czasu w myślach pojawiała się twarz płaczącej mamy i twarz taty, z jego surowym spojrzeniem i krzykiem w tle. Był porywczym i nerwowym człowiekiem.

Gdy pociąg wjeżdżał na stację Braniewo, czekałem na najgorsze. Wyszedłem z pociągu. W oddali ujrzałem sylwetkę ojca. Zbliżałem się do niego powoli, niepewnie. Gotowy na wszystko. Na pierwsze docinki, marudzenie, może krzyk... Na pierwsze przekleństwa...

Ojciec nagle ruszył w moją stronę. Czułem w powietrzu jego siłę i moc. Spuściłem wzrok, czułem, że pod powiekami za chwilę pojawią się pierwsze łzy. Nie krzyczał... Nic nie powiedział, tylko rzucił się na mnie, oplatając mnie swymi ramionami. Ten uścisk wszedł w fazę nieskończoności. Uścisnął mnie mocno, jak gdyby nie chciał mnie już nigdy ze swoich ojcowskich ramion wypuścić. To nie był sen. To był mój ojciec, jakiego wcześniej nigdy nie znałem... Szeptał mi do ucha: synu, jak ty wyglądasz?... Znoszona kurtka, spodnie, stare buty. Cała kasa szła przecież na zabawę, alkohol, fajki, trawę... Płakałem. A on mnie ciągle ściskał. I wtedy poczułem coś, co mnie z jednej strony przeraziło a z drugiej zalało niedającym się opisać pokojem. Poczułem nie tylko ramiona mojego taty. To nie były tylko jego ramiona. W tym momencie, na peronie, obejmował mnie sam Bóg. Ojciec obejmował syna marnotrawnego... Bóg objął swoje zagubione dziecko. To doświadczenie było tak silne, tak stuprocentowe, że nawet teraz kiedy to piszę, przenika moje ciało dreszcz, zmieszany ze wzruszeniem. Tego dnia uzyskałem, jedyny z możliwych, dowód - na istnienie Boga. Dowód spłodzony w ramionach mojego biologicznego ojca...

I wtedy byłem już pewien swojej przyszłości. W objęciu Boga pojawiło się pragnienie, mocne i nie do zniszczenia. Pragnienie obejmowania ludzi zagubionych. Pragnienie szukania tych, którym brakuje sił do odnalezienia pokoju ducha. Pragnienie, by inni w moich ramionach, słowach, gestach mogli odkryć tajemnicę najpełniejszej i prawdziwej miłości, której na imię - Bóg... Jedna droga umożliwiła mi realizację tego silnego pragnienia. Wstąpiłem do zakonu. Zostałem księdzem i zakonnikiem. By Bóg mógł przeze mnie odnajdywać tych, którzy od Niego odeszli, w dalekie strony, pełne mroku i zwątpienia...

„Stworzyłeś mnie, Boże, dla siebie i niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie”. To słowa św. Augustyna. Moje ulubione, bo pełne tego, co dane mi było doświadczyć... Wiele jest historii niespokojnych serc. I wiele z tych historii rozgrywa się pośród nas, cichych i rzeczywistych do bólu... Bogu te wszystkie historie zawierzam, z nadzieją (może czasami aż nazbyt natrętną), że nie jedno serce (zagubione i niespokojne) otworzy się na łaskę wiary, by spocząć w ramionach ciepłych od prawdziwej miłości.

"Oto czynię wszystko nowe. (...) Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia (...) I będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem..."
(Ap 21, 5-7)