Są młodzi i ambitni. Mają swoje plany na przyszłość, szukają szczęścia, nie boją się trudnych pytań, szukają na nie odpowiedzi. Wierzą... W Boga i Bogu. Choć nie przychodzi im to czasami łatwo. Młodość rządzi się swoimi prawami. O kim piszę?... O cudownych młodych ludziach, z naszego miasta, Stargardu Szczecińskiego i okolic, z którymi byłem ostatnio na II Pielgrzymce Stargardzkiej Młodzieży. Trzy dni w drodze, wspólne rozmowy, modlitwy, wspólne przemierzanie szlaków, śladami bł. Jana Pawła II...
Wyjechaliśmy ze Stargardu w piątek, 25 listopada. Naszą duchową podróż rozpoczęliśmy Eucharystią o 6:30 rano. Potem w autokar i w drogę. Pan Bóg wyraźnie nam błogosławił, od początku podarował nam piękną, słoneczną pogodę. I tak było już do końca. Droga do Częstochowy była długa. Modlimy się na różańcu, tyle spraw Panu Bogu trzeba zawierzyć... Każdy z pielgrzymów miał swoją konkretną intencję, gotową do solidnej modlitewnej "obróbki". Wiele osób nam zaufało i powierzyło też swoje sprawy. To normalne, pielgrzym nie może myśleć tylko o sobie. Wieczorem dotarliśmy na Jasną Górę. Miejsce święte, tak bardzo bliskie sercu bł. Jana Pawła II i tysięcy Polaków. Wpatrując się w szczęśliwe oczy Czarnej Madonny braliśmy udział w Nocnym Czuwaniu, w intencji naszych rodaków, żyjących poza granicami Ojczyzny. O 24:00 Msza Święta. Mieliśmy tę wielką łaskę, by być blisko Maryi, Opiekunki młodych. O 3:30 odprawiliśmy z młodzieżą Drogą Krzyżową. Poszczególne stacje Drogi Krzyżowej opowiadały historię siedemnastoletniej Julki, umierającej na raka. Z tego przejmującego świadectwa wyłaniał się powoli umęczony Chrystus, niosący na swoich ramionach cierpiącą młodą dziewczynę. Niosący nas wszystkich, cierpiących na rozmaity sposób, potrzebujących nadziei, Jego siły, Jego Miłości, która "wszystko czyni nowym". Czuwanie zakończyło się o 4:30. Cóż, trzeba ruszać dalej... W chwilę później znaleźliśmy się w autokarze i ruszyliśmy do Wadowic.
Niektórzy byli już mocno zmęczeni. Nie tylko młodość, ale i pielgrzymowanie rządzi się swoimi prawami. To nie był letni obóz nad Bałtykiem. Ale pielgrzymka. Przyznam się szczerze, że początkowo bardzo bałem się tego określenia. No bo jak tu młodych zachęcić do wyjazdu na jakąś "pielgrzymkę", która kojarzy się im jednoznacznie - tzn. z autokarem wypełnionym po brzegi babciami, śpiewającymi z różnym powodzeniem nabożne pieśni. Ale w końcu Pan Jezus umiejętnie moje obawy przegonił... Trzasnął mnie porządnie i miałem już pewność całkowitą: tak, będzie to pielgrzymka i koniec, będziemy się modlić, odmawiać różaniec i tyle. Oczywiście wszystko w odpowiednich proporcjach, szaleństwa też nie mogło zabraknąć (rzecz jasna, pod czujnym okiem księdza, haha). W Wadowicach byliśmy ok. 8:00 rano. Pomodliliśmy się w Bazylice Mniejszej Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, przy chrzcielnicy, w której ochrzczono Karola Wojtyłę i wielu innych Wadowiczan. Potem - kremówki oczywiście. Muzeum Jana Pawła II z racji remontu było niestety nieczynne. Szkoda. Jeszcze krótki spacer po wadowickim rynku, z kremówkami w zębach i ruszyliśmy dalej, do Kalwarii Zebrzydowskiej.
Kalwaria zauroczyła wielu młodych. Uwielbiam to miejsce. W sobotnie południe wyruszyliśmy na kalwaryjskie ścieżki. Prowadził nas młody franciszkanin kl. Eugeniusz, pochodzący z Białorusi. Potem modlitwa w Sanktuarium i wieczorny posiłek. W powietrzu wyczuwa się duchową obecność Papieża Polaka, który tak wiele razy odwiedził Kalwarię. Święte miejsce, pachnące Niebem. Kiedyś tu jeszcze wrócimy... W niedzielę, rano, wyruszamy do Krakowa. Kilka godzin w mieście naznaczonym piękną i dramatyczną historią wielu pokoleń Polaków. Udajemy się na Wawel. Oddajemy hołd śp. państwu Kaczyńskim i Marszałkowi Piłsudskiemu. Potem chwila wolnego czasu. Kościół Mariacki, Franciszkańska, Stary Rynek.. I KFC, obowiązkowo, trzeba coś przekąsić. O 13:00 opuszczamy Kraków i jedziemy do Czernej.
Klasztor oo. Karmelitów Bosych to kolejne miejsce, bliskie Janowi Pawłowi II. Na miejscu modlimy się przy sarkofagu św. Rafała Kalinowskiego. Wielkiego Polaka i przyjaciela oraz wychowawcy młodych (jeden z nich - Adam Czartoryski jest kandydatem na ołtarze). Opowiadam mojej kochanej młodzieży historię życia świętego karmelity, mojego patrona, beatyfikowanego i kanonizowanego przez Jana Pawła II. W chwilę później odprawiłem Eucharystię, w Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej. Pierwsza Niedziela Adwentu. Jakaż to łaska, że mogliśmy rozpocząć Adwent właśnie tam, w Czernej, patrząc się w oczy Matki Najświętszej, będąc też tak blisko św. Rafała. Trochę u karmelitów narobiliśmy hałasu, ale co tam, ważne, że wielu z młodych właśnie tam postanowiło przyjąć szkaplerz święty. Jestem z nich dumny...
Z Czernej ruszamy w drogę powrotną. Modlimy się, oglądamy filmy, niektórzy próbują spać... Próbują... Do Stargardu zajeżdżamy o 2:00 nad ranem. Rozstajemy się na krótko, przecież o 6:30 Roraty. A ja dziękuję Bogu za te trzy cudowne dni. I za naszą kochaną młodzież, która postanowiła wyruszyć w duchową podróż, umocnić swoją wiarę pielgrzymując śladami Jana Pawła II. Czasami myślę, co będzie z nimi w przyszłości, jak im się życie potoczy. Bogu to wszystko zostawiam i Jemu ich losy zawierzam. Najważniejsze na dzień dzisiejszy, by czuli się w Kościele, który sami tworzą, jak w domu. I nawet jeśli kiedyś odejdą, gdzieś w dalekie strony, będą znali drogę powrotną. Będą mieli dokąd wrócić, śladami tych, którzy ich do Boga prowadzili. Bł. Janie Pawle II... Módl się za nami...
Coś mi się wydaje, że te "pielgrzymkowe szaleństwa" były nie tylko pod czujnym okiem księdza, ale też przy czynnym i aktywnym (współ)udziale księdza, hehehe :D
OdpowiedzUsuńbyło super, pojechałam pierwszy raz na taką pielgrzymkę, ale na pewno nie ostatni.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Napewno zdarzy się, że nadzejdzie ten kryzys wiary. Nie będzie się wtedy wiedziało w co się wierzy, komu się ufa. Tylko dzięki, tak jak ksiądz napisał, pomocy u tych co ich prowadzili do BOga. Oby jednak nie było takiej potrzeby.
OdpowiedzUsuńDzięki Bogu, że mamy takich kapłanów. W dzisiejszych czasach niełatwo zaoferować młodzieży alternatywę wobec powszechnie propagowanego modelu życia „na skróty”.
OdpowiedzUsuńNa własnym przykładzie mogę powiedzieć, że także w nieco starszym wieku, gdy robi się kiepsko z sakramentem pojednania, przydałby się Ktoś kto poprawadzi do Boga, tak po ludzku, bez tej patriarchalnej wyższości.
szarylisek@wp.pl
Dał Ksiądz im niezły wycisk na tej pielgrzymce. :) Ja chyba nie dałabym rady, ale w tych "pielgrzymkowych szaleństwach" zapewne wiodłabym prym. :D
OdpowiedzUsuńO rany! Aleś obrósł sadłem Sorkowicz..... :-)
OdpowiedzUsuńa Twój mózg nie obrósł inteligencją widzę;))
OdpowiedzUsuń