Zdarzyło się swego czasu, że naszą Parafię NMP Królowej Polski w Lipowinie nawiedził obraz-kopia Czarnej Madonny z Jasnej Góry. Wioska przygotowywała się do wizyty Mateczki dosyć intensywnie, pod czujnym okiem Proboszcza. Drogi prowadzące do Lipowiny przystrojone zostały kolorowymi chorągiewkami, wszyscy pucowali Kościół, strażacy prali i czyścili mundury. Atmosfera podniosła, w końcu sama Czarna Madonna odwiedzi naszą miejscowość. Czekałem na nią przejęty ogromnie, czułem w swoim chłopięcym sercu, że znowu wydarzy się coś, co ma olbrzymie znaczenie i że Niebo zwali się na Lipowinę. W końcu się doczekałem. Madonna przybyła, tłumy ludzi w kościele, wielu stało na zewnątrz. Ale z Madonną przyjechał jeszcze ktoś...
Dostałem wytrzeszczu oczu, gdy ujrzałem nagle dostojnie kroczącego
mężczyznę, ubranego w purpurę, z malutką czapeczką uwieńczoną na górze
dzyndzelkiem. Zamarłem. Proboszcz witał tego pana z namaszczeniem, wiecie, w
takim podniosłym stylu kościelnym (on nie mówił, on przemawiał), no więc
uleciały w duszną od wiejskich oddechów przestrzeń świątyni hymny pochwalne ku
czci, jak się później okazało, biskupa. Msza Święta trwała długo, tym razem
Proboszcz nie postawił zegara na Golgocie i Pana Jezusa w śmierci nie poganiał.
A ja, mały blondynek z otwartą buzią wpatrywałem się raz w Czarną Madonnę, raz
w biskupa, walcząc z palpitacją serca i emocjami, które sięgały zenitu. Lud
śpiewał „Madonno, Czarna Madonno, jak dobrze przy Tobie być”… Oj było nam
wszystkim tamtego dnia bardzo dobrze, a mi szczególnie, zważywszy na fakt, że w
sercu dojrzała tamtego dnia poważna decyzja. Wychodząc z kościoła czułem, że
idą nowe czasy i że Bóg dał mi wyraźny znak.
***
Wizerunek Czarnej Madonny
oczarował mnie mocno. Równie mocno, co facet w purpurze. Idąc późnym wieczorem
na czuwanie modlitewne byłem zupełnie nowym człowieczkiem. Wziąłem ze sobą
różową czapkę (była ona wówczas, rzecz jasna obok kozaczków relaksów na zimę, hiciorem
dekady – tzw. „smerfetka”, czyli czapeczka z szalikiem koloru różowego). Zatrzymałem
się z kolegami i koleżankami pod Kościołem i objawiłem wszystkim coś, co
rozpalało od paru godzin moje serce. Włożyłem na głowę czapeczkę (złożoną w
taki sposób, że przypominała piuskę biskupią) i stanowczym oraz donośnym głosem
(jak rasowy biskup) oznajmiłem wszystkim: „Od dzisiaj już nie jestem księdzem,
ale biskupem”. Kiedy to wspominam, mam niezły ubaw, ale wówczas byłem
śmiertelnie poważny a gromada dzieciaków otworzyła ze zdziwienia swoje usta.
Żeby nie być gołosłownym, wziąłem ich na krótki spacer wokół lipowińskiego
kościółka i wygłosiłem pierwszą biskupią katechezę. Oczywiście o Czarnej
Madonnie i o tym, że bez niej pobłądzimy, bo naród bez Królowej psa z budą jest
warty. A potem poszliśmy na czuwanie. Śpiewałem z ludem pobożne pieśni, modliłem
się, drżałem cały, dziękując Bogu za znak i nominację. Tamtego wieczoru różowa
czapeczka-piuska przywarła do mojej głowy a serce płonęło ogniem wiary, małej
jak ziarnko gorczycy, wielkiej jak Dolina Pięciu Stawów w polskich Tatrach.
***
Dzieciństwo to czas święty.
Szczególnie wtedy, gdy ma się normalna rodzinę i rodziców, którzy potrafią
zginać kolana. Lipowina, w której wzrastałem, to miejscowość leżąca na ziemi
warmińskiej, 11 kilometrów od Braniewa, który swego czasu był stolicą
Biskupstwa Warmińskiego. Moja ziemia rodzinna miała szczęście do wybitnych
biskupów. Niektórzy z nich zostali kardynałami (m in. Stanisław Hozjusz), a
jeden, Eneasz Piccolomini, w 1458 roku został wybrany papieżem (Pius II). Wśród
wielkich ludzi związanych z moją ziemią rodzinną są: kanonik Mikołaj Kopernik,
bp Jan Dantyszek, bp Marcin Kromer, bp Andrzej Chryzostom Załuski, bpa Mikołaja
Szyszkowskiego i bpa Ignacego Krasickiego. Ziemia warmińska wydała wielu
wspaniałych naukowców: Franciszka Hipplera (historyka), Eugena Brachvogela
(historyka sztuki), Augusta Bludaua (biblistę); w czasach najnowszych: bpa Jana
Obłąka (historyka), ks. Tadeusza Pawluka (kanonistę), ks. Władysława
Piwowarskiego (socjologa), bpa Juliana Wojtkowskiego (dogmatyka, tłumacza,
paleografa), ks. Alojzego Szorca (historyka), ks. Andrzeja Kopiczko
(historyka). Zawieszone w katedrze fromborskiej kapelusze kardynalskie i
papieska tiara symbolizują wielkość i znaczenie Warmii. Mojej Świętej Warmii, z
którą całym sercem jestem tak mocno związany.
***
Dzięki gorliwości i ofiarności
wiara katolicka w sercach warmińskiego ludu utwierdzała się, a życie kościelne
odradzało się zgodnie z uchwałami Soboru Trydenckiego (1543-1563). Przywiązanie
do katolicyzmu wyrażało się też w sposób zewnętrzny poprzez liczne święte znaki,
które tworzyły specyficznie religijny krajobraz Warmii z kaplicami, krzyżami,
pasyjkami oraz figurami Matki Bożej z Dzieciątkiem. Duże znaczenie dla
religijności Warmiaków miały sanktuaria: Święta Lipka, Stoczek Klasztorny,
Gietrzwałd, Głotowo, Krosno, Chwalęcin. Pielgrzymowano do nich w nadziei
uchronienia się od klęsk wojny, zarazy i innych nieszczęść. W XIX wieku
symbolem Warmii katolickiej stał się Gietrzwałd, z racji objawień Matki Bożej w
1877 roku. Maryja ukazała się dwom dziewczętom i przedstawiła jako Niepokalanie
Poczęta. Wezwała do codziennego domawiania różańca i trzeźwości. Zapowiedziała
też bliskie zakończenie prześladowania Kościoła pod zaborami: pruskim i
rosyjskim. Dumą to zawsze podkreślam, że
objawienia Maryi w warmińskim Gietrzwałdzie są jedynymi, oficjalnie
zatwierdzonymi przez Święty Kościół objawieniami Matki Bożej w Polsce. Z
Gietrzwałdu wyszło odrodzenie życia religijnego w całej diecezji warmińskiej.
***
Do Gietrzwałdu jeździliśmy
często. Szczególnie na uroczystości odpustowe. W wakacje, gdy jechaliśmy do
Giżycka odwiedzić naszą rodzinę, zatrzymywaliśmy się w Świętej Lipce. Gdy byłem
tam pierwszy raz wrażenie ogromne zrobił na mnie ołtarz i organy z ruchomymi
figurkami aniołów. Pamiętam, że gdy wróciliśmy do domu chwyciłem kartkę papieru
oraz kredki i zacząłem malować ten ołtarz. Wyszło całkiem przyzwoicie, byłem
dumny z siebie a mama pokazywała wszystkim moje pierwsze dzieła malarskie,
czując gdzieś głęboko w sercu, że jej kilkuletni synek idzie chyba w dobrym
kierunku. A tak na marginesie muszę wam powiedzieć, że grzech prawie śmiertelny
ma ten, który nigdy na Świętej Warmii nie był i który stopy swej w
Gietrzwałdzie nie postawił.
***
***
Czas płynął. A ja maszerowałem do
szkoły, podstawowej oczywiście. Po lekcjach chodziliśmy na katechezę do salki
przy Kościele. Mój ówczesny Proboszcz (ks. Henryk) cholerykiem był totalnym i
lekcje religii z nim przypominały czasami bardziej tresurę małych zwierzaków,
niż katechezę. Drżeliśmy wszyscy i siedzieliśmy jak trusie. Nikt nie
podskoczył. Proboszcz dobrze wiedział jak nas pacyfikować. Po kilku dniach
wiedzieliśmy, że podskoczyć mu się nie da, a każdy przejaw nieposłuszeństwa z
naszej strony uruchomi inkwizycyjną lawinę tortur cielesnych i psychicznych. Pamiętam
jak raz dostałem od niego po głowie, czegoś tam nie umiałem. Przywalił mi
porządnie. Po powrocie do domu opowiedziałem rodzicom, że ksiądz mi przywalił. Tato
zaczerwienił się ze złości i wiecie, co zrobił? Przywalił mi jeszcze mocniej,
niż Proboszcz i wykrzyczał (z miłością i troską między słowami), że jak jeszcze
raz będę niegrzeczny na religii i zdenerwuję Proboszcza, to mi nogi z tyłka
powyrywa. Uwierzcie mi, podziałało. Takie to były piękne czasy, w których i
księża i nauczyciele i rodzice szli w jednym szeregu, kochając i wymagając
równocześnie, za co wdzięczny im jestem i będę po kres moich dni. W drugiej
klasie rozpoczęły się przygotowania do I Komunii Świętej. To wtedy zdałem sobie
sprawę, że oprócz mojego kochanego Jezuska, Anioła Stróża i Mateczki Bożej jest
jeszcze jeden osobnik, który śmierdział siarką. I tak oto w dziecięcym pejzażu mojej
historii wiary pojawia się ojciec kłamstwa, przebiegły chamciur, któremu nie w
smak był „bieg wiary” małego chłopca z warmińskiej wioski i który postanowił
zrobić wszystko, by tego chłopca zniszczyć…
c.d.n.
Czyż nie jest to oddawanie czci przedmiotom?
OdpowiedzUsuńJest: "Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym (...)."
UsuńNapisane jest : "Oto prawo odnoszące się do ofiary zadośćuczynienia: jest ona rzeczą bardzo świętą. Na tym samym miejscu, na którym będą zabijać ofiarę całopalną, będą także zabijać ofiarę zadośćuczynienia. Krew jej wyleją dokoła ołtarza, ale cały jej tłuszcz będzie złożony w ofierze: ogon, tłuszcz, który okrywa wnętrzności, obie nerki i tłuszcz, który jest na nich, który sięga aż do lędźwi, a także płat tłuszczu na wątrobie - przy nerkach będzie oddzielony". (Kpł 7, 1-5). No i co? Zasuwasz na Giewont z barankiem, by go zarżnąć dla Pana? Na litość Boską , żyjemy w czasach Nowego Testamentu!!! Haloooo!! Co zaś do wizerunków i rzeźb: Kościół Święty już dawno to wyjaśnił. Jak ktoś tego nie czai, trudno... Pozdrawiam
UsuńII Księga Mojżeszowa 20, 4-5 : Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, cojest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie bedziesz się ima kłaniał..." i V Księga Mojżeszowa 4, 15-16: "Strzeżcie usilnie dusz waszych, gdyż nie widzieliście żadnej postaci, gdy Pan mówił do was na Horebie spośród ognia, abyście nie popełnili grzechu i nie sporządzili sobie podobizny rzeźbionej, czy to w kształcie mężczyzny, czy kobiety"
UsuńI przykazanie zakazuje posiadania innych bogów obok Jahwe w postaci rzeźb i obrazów, a nie całkowity zakaz ich wykonywania.Można by tutaj dodać jeszcze (idąc za KKKK) , że podobizna Pana Jezusa jak i innych świętych (którzy uosabiają i prowadzili/prowadzą swoją postawą życia do Chrystusa Pana) od momentu kiedy zaczął chodzić po Ziemi Świętej i ewangelizować uosabia niejako fakt tego, że Bóg się do nas przybliżył albowiem "Słowo stało się Ciałem i zamieszkało pośród nas".
Stąd też starotestamentowe zapisy dotyczące rzeźb tyczą się aktualnie tylko do rzeźb jakichś bożków w stylu 'święte krowy' w innych religiach itp, nie zaś do osoby Chrystusa Jezusa i innych świętych (j.w.)
Właściwe rozumienie posiadania rzeźby, malowidła i oddawania czci Panu Bogu w ten sposób, że poświęca Mu się czas nawet w taki sposób "namacalny" jest miłym gestem Ludu Bożego, który pamięta o swoim Stwórcy.
Ważne tylko, aby to dobrze rozumieć i nie wykrzywić kultu świętych np. i kultu maryjnego (bo niestety zdarzają się różne pieśni nawet śpiewane w kościołach, które nie są zgodne z tym co głosi Kościół Święty, a Lud sobie to dodał np. pieśń o Mamie Maryi, gdzie się śpiewa że jest szafarką łask. Prawda jest taka, że jest szafarką pośredniczenia w udzielaniu łask od Jezusa
Jest różnica między obrazem cudownej matki boskiej, a cudownym obrazem matki boskiej, prawda?
Usuńnie jest... jak to mawiał nasz Pan: "kto może pojąć, niech pojmuje". A że my katolicy mamy to szczęście, że pojmujemy, chwała Panu +pozdrówka
OdpowiedzUsuńMoże by Ksiądz tak wydał własną książkę?
OdpowiedzUsuńWspaniały blog, uwielbiam go czytać i chociaż mieszkam, można powiedzieć, na drugim końcu Polski i nie znam Księdza osobiście, to wydaje się Ksiądz być wspaniałym, kontaktowym kapłanem :)
Pozdrawiam serdecznie i zapewniam o modlitwie:)
ojoj... proszę o dyspensę od tego grzechu śmiertelnego... moi rodzice za to byli i w Gietrzwałdzie, i w Świętej Lipce :) jak Pan Bóg da, to może kiedyś w ich ślady wstąpię :)
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, pomysł z książką dobry, ale potrzebna by też była dobra reklama. Dzisiaj byłam na spotkaniu z Panią Łyżeczką - też jej ktoś doradził, żeby na podstawie notek na swoim blogu napisała książkę... Książka jest dobra (dziś słyszałam fragmenty, nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam całość), ale... rozchodzi się średnio, raczej wśród znajomych. A szkoda, bo normalnych książek i normalnych autorów naprawdę brakuje.