Droga do Medjugorie bywa trudna i długa. Tak jest zawsze, gdy za cel
obiera się coś, co pachnie Niebem. Zamierzamy przez najbliższe siedem dni
dotrzeć do wielu cudownych i świętych miejsc. Najpierw przez Pragę i Budapeszt
do Medjugorie. Potem przez Adriatyk do Włoch a dokładnie do Monte Sant’Angelo,
San Giovanni Rotondo, Lanciano, Manopello i Loretto. Ze Stargardu wyruszamy
późnym wieczorem. W samochodzie czworo pielgrzymów: ks. Paweł, jego brat Jurek,
pan Władek i ja. Rozpoczynamy naszą podróż modlitwą. Przez tych kilka dni nasz
samochód zamieni się w małą „kapliczkę”. Odmówimy w nim nie jeden różaniec,
koronkę do Bożego Miłosierdzia i Liturgię Godzin rzecz jasna. Oczywiście już od
początku masa przygód, chociażby ta w Kołbaskowie...
Podjeżdżamy na stację paliw, tankujemy benzynę i po kilku minutach
okazuje się, że daliśmy klapę, bo samochód jest na ropę. Czterdzieści litrów
benzyny wlane do ropy i co teraz? Na stacji rozkładają ręce, proponują wezwać
lawetę, za 500 złotych. Odpada, nie mamy kasy. To znaczy mamy, ale trochę
szkoda. Francuz z Włochem by wezwali, my mamy lepszy pomysł i tańszy. Kupujemy
cudowny sprzęt z plastiku z gumową rurką. Chwilę później rozpoczyna się
wypompowywanie nieszczęsnej benzyny. Wszystko trwa około dwóch godzin. Jurek
okazuje się specem klasy światowej, jego dłonie pracują wytrwale, krople potu
na czole, ale daje radę. W końcu się udaje.
Dochodzi 1:00 w nocy, ponownie
tankujemy, tym razem rozważniej i ruszamy w drogę. Przez Czechy, Węgry,
Chorwację docieramy do Bośni i Hercegowiny. Po drodze przejmujące widoki,
wszędzie ślady wojny na Bałkanach. Puste domy, opuszczone gospodarstwa, ślady
ostrzałów artyleryjskich i z karabinów na murach budynków mieszkalnych i
państwowych. Mnóstwo cmentarzy. Po kilkunastu godzinach podróży docieramy wreszcie
do Medjugorie. A tam wita nas koncert cykad, który trwa nieprzerwalnie.
Wszędzie, gdzie człowiek się nie ruszy, śpiewają cykady…
W Medjugoriu ( Bośnia i Hercegowina) już od dłuższego czasu sześciu
wiarygodnych świadków pod przysięgą uporczywie świadczy, że począwszy od 24
czerwca 1981 r. do dzisiaj, prawie codziennie, ukazuje się im Błogosławiona
Maryja Dziewica albo jak Ją zwykle tamtejszy lud nazywa Pani (chorw. Gospa).
Wspomnianego dnia około godziny osiemnastej dzieci: Ivanka Ivanković, Mirjana
Dragićević, Vicka Ivanković, Ivan Dragićević, Ivan Ivanković i Milka Pavlović
zobaczyły na miejscu zwanym Podbrdo (na wzgórzu Crnica) piękną młodą kobietę z
dzieckiem na ręku. Wtedy nie powiedziała im nic, tylko ręką dawała znaki, aby
się zbliżyły. Jednakże dzieci, zaskoczone i przerażone, nie podeszły bliżej,
chociaż zaraz pomyślały, że jest to Matka Boża.
Następnego dnia, 25 czerwca 1981 r., o tej samej porze, dzieci poszły
na miejsce, gdzie poprzedniego dnia objawiła im się Matka Boża, z nadzieją, że
zobaczą Ją znowu. Nagle rozbłysła światłość i razem z nią ujrzały Panią, ale
bez dzieciątka na rękach. Była niewyobrażalnie piękna, radosna i uśmiechnięta,
dawała rękami znaki, aby się przybliżyć. Dzieci nabrały odwagi i podeszły do
Niej. Zaraz padły na kolana i zaczęły się modlić: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i
Chwała Ojcu, a Matka Boża modliła się z nimi, oprócz modlitwy Zdrowaś Maryjo.
Po modlitwie rozpoczęła z dziećmi rozmowę. Ivanka zaraz zapytała o swoją matkę,
która umarła przed dwoma miesiącami. Mirjana natomiast prosiła Panią o jakiś
znak, żeby dzieci nie były posądzone o kłamstwo lub obłęd, co im już niektórzy
zarzucali. Pani w końcu pożegnała je słowami: "Z Bogiem, anioły
moje!" Przedtem na pytanie dzieci, czy zechce im się ukazać ponownie w dniu
jutrzejszym, skinęła potwierdzająco głową.
Cała ta scena, według świadectwa dzieci, była nie do opisania. Tego
dnia z dzieci, które poprzednio widziały Panią, nie było na Wzgórzu Objawień
Ivana Ivankovicia i Milki Pavlović. Zamiast nich przyszła Marija Pavlović i
Jakov Ćolo. Odtąd tym sześciorgu dzieciom Matka Boża ukazuje się codziennie.
Natomiast Milka Pavlović i Ivan Ivanković nigdy Jej więcej nie zobaczyli,
chociaż póniej przyłączyli się do pozostałych widzących, pragnąc Ją ujrzeć
ponownie.
Fenomen objawień trwa po dzień dzisiejszy. Oprócz głównych orędzi,
które Matka Boża zaraz na początku przekazała całemu światu (wzywając ludzi do
modlitwy, postu i pokuty w intencji pokoju w ludzkich sercach i na świecie),
zaczęła od 1 marca 1984 r. w każdy czwartek, szczególnie poprzez Mariję
Pavlović, dawać jeszcze specjalne orędzia dla medjugorskiej parafii i pielgrzymów,
którzy przybywają do Medjugorja. Matka Boża oprócz sześciorga widzących wybrała
całą parafię i pielgrzymów jako swoich świadków i współpracowników. Tymi szczególnymi
orędziami dla medjugorskiej parafii i pielgrzymów Pani pragnie, żeby pierwsze
przesłania, które na początku dała całemu światu, pogłębić i uczynić
zrozumiałymi i możliwymi do przyjęcia także dla innych ludzi. Od 25 stycznia
1987r. Madonna przekazuje orędzia każdego 25 - tego dnia miesiąca za
pośrednictwem wizjonerki Mariji Pavlović. Tak dzieje się i dzisiaj.
Objawieniom
towarzyszy wiele cudów i uzdrowień. Tysiące pielgrzymów w Medjugorju było i
jest świadkami tańczącego słońca na niebie (podobnie jak „cud słońca” w
Fatimie). Na skalistych wzgórzach i w wielu innych miejscach można poczuć
czasami niezwykły i słodki zapach kwiatów. Choć przypomnijmy, ziemia
Medjugorska zważywszy na klimat jest ziemią wysuszoną, skalistą, Medjugorie znajduje
się w paśmie gór. Wielu ludzi zostaje tu uzdrowionych – duchowo, psychicznie i
fizycznie. I te długie kolejki do konfesjonałów. Spowiedzi trwają godzinami, w
kilkunastu językach świata, także w języku polskim. Nic dziwnego, do Medjugorie
przybywa najwięcej pielgrzymek z Włoch i Polski.
Fenomen medjugorskich objawień trwa już 31 lat i do tej pory
przyciągnął do Medjugorie co najmniej 30 milionów ludzi. Co roku sanktuarium
Królowej Pokoju w Medjugorie odwiedza ponad milion osób. Zdaniem emerytowanego
prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, kard. José Saraiva Martinsa,
nieustannie wypełnione konfesjonały, liczne nawrócenia i cuda mogą być, choć
też do końca nie są dostatecznym argumentem świadczącym o autentyczności
objawień w Medjugorie. Należy pamiętać, że wciąż nie ma potwierdzenia ze strony
Stolicy Apostolskiej prawdziwości objawień w Medjugorie, a więc słowo
„objawienia” jest stosowane na wyrost. Tą sprawą zajmuje się powołana 17 marca
2010 roku przez Benedykta XVI siedemnastoosobowa międzynarodowa komisja przy
Kongregacji Nauki Wiary, składająca się z kardynałów, biskupów i ekspertów.
Pracom przewodniczy kard. Camillo Ruini, były papieski wikariusz dla diecezji
rzymskiej. Włoskiego purpurata i pozostałych członków komisji obowiązuje
tajemnica. Na wyniki badań możemy jeszcze długo czekać – jak zaznaczył 14
czerwca 2011 r. kard. Ruini.
Będąc w tym świętym miejscu czujemy nieustanie w powietrzu i w sercu
jakieś dziwne poruszenie, czyjąś obecność. Szczególnie na Wzgórzu Objawień. W
miejscu, gdzie po raz pierwszy młodzi wizjonerzy ujrzeli Gospę (Matkę
Najświętszą) pośród skał i kamieni stoi biała figura Maryi. Widok niezwykły.
Mnóstwo ludzi klęczących i stojących, zatopionych w modlitwie. I ta cisza,
wypełniona jedynie śpiewem cykad, które nie milkną. Uśmiecham się i myślę
sobie: śpiewają dla Matki Najświętszej. Niebiański chór cykad…
Największe wrażenie robi wieczorna modlitwa przy Sanktuarium. Wszystko
zaczyna się o 18:00, odmówieniem dwóch część różańca. W Sanktuarium i wokół
niego tysiące pielgrzymów. Każdy modli się w swoim języku. Kakofonia dźwięków,
łzy w oczach rozmodlonych pielgrzymów, mnóstwo rodzin, małych dzieci, dużo
młodzieży. Niewiarygodne uczucie. Tysiące ludzi, z różnych stron świata, modli
się o pokój, w swoim ojczystym języku. O 19:00 rozpoczyna się Eucharystia. Po
niej godzinna Adoracja Najświętszego Sakramentu. Razem trzy godziny gorącej i
nieustannej modlitwy, a wszystkim wydaje się, że to „moment”, kilkanaście
minut. Słońce zachodzi a plac wciąż wypełniony, jakby wszyscy chcieli pozostać
tu już na zawsze…
25 lipca Maryja zwróciła się do pielgrzymów słowami: „Drogie dzieci!
Dziś was wzywam do [czynienia] dobra. Nieście pokój i dobroć temu światu.
Módlcie się, by Bóg dał wam siłę, aby w waszym sercu i życiu zawsze panowała
nadzieja i duma, bo jesteście dziećmi Bożymi i niesiecie Jego nadzieję temu
światu, który nie ma radości w sercu i nie ma przyszłości, bo nie ma serca
otwartego na Boga, który jest waszym zbawieniem. Dziękuję wam, że
odpowiedzieliście na moje wezwanie”.
Opuszczamy Medjugorie umocnieni duchowo i z sercem wypełnionym po
brzegi jakąś dziwną radością i mocą z nas niepochodzącą. Opuszczamy ziemię,
nasiąkniętą krwią bratobójczej wojny, ale i dotkniętą stopami Matki
Najświętszej. We wnętrzu błogosławiony pokój (nie mylić ze „świętym spokojem”),
w uszach śpiew cykad. Żal wyjeżdżać, choć wszyscy gdzieś głęboko w sercu wiemy,
że jeszcze tu wrócimy. Wstajemy wcześnie rano. Wschodzi słońce, odprawiamy Mszę
Świętą, jemy śniadanie i wsiadamy do samochodu. Trzeba ruszać dalej. Cykady
budzą się razem z nami.
Jedziemy z orędziem Maryi w sercu, która poprosiła, by
nieść światu pokój i nadzieję. Przez szybę samochodu widać Sanktuarium i
wzgórze objawień. A przed nami długa droga i całe życie. Modlę się po cichu i
dołączam się do cykad, które śpiewają Matce Bożej i wychwalają ją jak polskie
łąki umajone. Zegnaj Gospa, żegnaj Medjugorie. Sam Bóg jeden wie, co tam
przeżyliśmy. Za te wszystkie godziny, za czas modlitwy, za spotkanych ludzi,
dziękuję Ci, Panie…
Amen! PozdrawiaMy ze Szczecina.
OdpowiedzUsuńOj, a kiedy ta zjawa stopy pokazała? Może mi Ksiądz odpowiedzieć? Z tego co wiem, to stopy są ukryte w obłoczku, proszę się zastanowić dlaczego. Więcej realizmu, a mniej egzaltacji życzę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńcórka marnotrawna
Czcigodny księże,pozazdrościć,nigdy tam nie byłam,ale mam nadzieję,że odwiedzę to miejsce niebawem.
OdpowiedzUsuńTakie miejsca gdzie Matka Boża daje nam znać o Bogu zawsze ciężko jest opuszczać,zapewne jest tam ogromna moc Boga,a może to czas pielgrzymowania,droga w której pielgrzymi się modlą nim tam dotrą,Maryja odwzajemnia trud i dar modlitwy.
Jest jeszcze coś,wiara przewodników,a księdza wiara piękna,więc powodów do radości było zapewne dużo.Pozdrawiam serdecznie drogi kwiatku i życzę tej pięknej radości w posłudze dla Boga i ludzi na każdy dzień.
Przykry komentarz :-(( Serdecznie Księdza pozdrawiam i chętnie więcej przeczytam takich artykułów z realizmem i wiarą
OdpowiedzUsuńDroga Aneto, dlaczego mój komentarz wydaje Ci się przykry? Blog Autora podczytuje sobie, bo wydaje mi się ciekawy. Do Autora żywię jedynie dobre nastawienie, natomiast Watykan nie potwierdził nadprzyrodzonego charakteru zjawisk w Medjugorje i nazywanie zjawy, Matką Bożą, uważam za nadużycie. A co jeśli za Maryję podszywa się diabeł? Peany na jego cześć są brakiem realizmu, a nawet więcej, są czystą niefrasobliwością (że użyję eufemizmu). Pozdrawiam, córka marnotrawna
Usuń