Lekko uśmiechnięty, skromny, starszy, łagodny mężczyzna w bieli. "Niemal nigdy nie podnosi głosu - pisze o nim Terlikowski - i wygląda jak lekko przerażony wybrykami swoich uczniów nauczyciel". W jego kruchej sylwetce, naznaczonej przemijającym czasem, kryje się moc nie z tego świata. Rozkochany w liturgii i pismach św. Augustyna postanowił jak św. Benedykt z Nursji, nasączyć cywilizację Ewangelią i Bożym Duchem. Jak nikt inny w naszych chaotycznych czasach, stał się odważnym wojownikiem o duszę świata. Mowa o Benedykcie XVI, następcy św. Piotra i zastępcy Chrystusa na ziemi.
Nie ma łatwego życia. Postanawiając rozliczyć się z demonami etycznego i kulturowego relatywizmu oraz neopogaństwa, naraził się wielu. Czołowi ateiści, tacy jak: Hitchens czy Dawkins grożą mu procesami, przywódcy różnych państw (np. Angela Merkel) i pokaźna liczba unijnych komisarzy zajadle atakuje i krytykuje jego papieskie nauczanie, która sięga korzeniami Ewangelii. Wizyty Benedykta XVI w różnych krajach (szczególnie europejskich) prowokują środowiska lewicowe, gejowskie, ateistyczne, które organizują liczne masowe protesty, zamieniające się momentami w żenującą farsę (przykładowo protesty w Madrycie podczas Światowych Dni Młodzieży). Stał się znakiem sprzeciwu, prowokacją, a tym samym upodobnił się maksymalnie do swojego zmartwychwstałego Mistrza i Apostołów, którzy głosząc Dobrą Nowinę narażali się wielu możnym i rządzącym ówczesnym światem.
Takim cichym i odważnym wojownikiem o duszę świata był od zawsze. John Jay Hughes, nawrócony z anglikanizmu amerykański ksiądz katolicki, wspomina Ratzingera jeszcze jako profesora teologii, którą wykładał w latach siedemdziesiątych: "Po każdym wykładzie miało się ochotę iść do kościoła, żeby się pomodlić". W przeciwieństwie do niektórych nauczycieli akademickich Ratzinger nigdy nie pozwolił, by naukowa postawa osłabiła jego wiarę. Gdy przemawiał, czynił to najpierw jako ksiądz, a dopiero w drugiej kolejności jako uczony.
Jako nowo wybrany Papież nadal ze świętą gorliwością podejmuje walkę z zagrożeniami tego, co zwykliśmy określać "relatywizmem". Przypomnę tylko krótką definicję relatywizmu: jest to pogląd głoszący, że nie istnieje wyróżniony kodeks norm moralnych. Jego zwolennicy twierdzą, że nawet bardzo różniące się między sobą moralności są jednakowo słuszne. Przykład: zoofilia to pogląd, który ma równe prawo do zaistnienia, co heterofilia. Jeżeli mężczyzna ma prawo do aktu seksualnego z kobietą, to dlaczego mężczyzna zoofil nie miałby prawa do aktu z kozą? Przerażające. A jednak relatywizm króluje w europejskiej (i nie tylko) kulturze. Dla następcy Jana Pawła II relatywizm jest głównym zagrożeniem, z jakim zmierzyć się musi chrześcijaństwo. Bez przezwyciężenia tego niszczącego prawdę relatywistycznego myślenia, żadna religia i wspólnota nie będzie miała racji bytu i przyszłości. Papież ma też świadomość, że wojna duchowa z relatywizmem była, jest i będzie zażarta (i trudna) bo przecież oznacza ona sprzeciw wobec istoty cywilizacji zachodniej, moralnie pogubionej, wobec tego, co określa jej codzienne bytowanie.
Alain Besancon słusznie zauważa, że "podczas, gdy Jan Paweł II zwalczał potworny reżim polityczny, komunizm, miał po swojej stronie całe społeczeństwo i większą część ludzkości. Benedykt XVI ma przeciwko sobie całość nowoczesnego społeczeństwa zrodzonego z kryzysu lat sześćdziesiątych z jego nową moralnością i nową religijnością". Benedykt XVI nie składa jednak broni. Totalistyczna, nowa religia pseudo-tolerancji i ślepego relatywizmu musi się skończyć i dlatego Papież tak mocno pokłada nadzieję w pokoleniu młodych. Ma się wręcz wrażenie, że ten nieustępliwy wojownik o duszę świata inwestuje z wielką gorliwością w stwarzanie i wychowywanie nowego pokolenia młodych chrześcijan, które odważnie stanie do walki o Kościół i nowe, chrześcijańskie oblicze ziemi.
Oddajmy głos Benedyktowi XVI: "Szerzy się na nowo nietolerancja - to całkiem wyraźnie. Istnieją nowe normy myślenia, które mają być narzucone wszystkim. Są one ogłaszane w formie tak zwanej "negatywnej tolerancji". Dobrym przykładem jest stwierdzenie, że z powodu negatywnej tolerancji nie może być znaku krzyża w budynkach publicznych. W gruncie rzeczy przeżywamy w ten sposób zniesienie tolerancji, gdyż to oznacza, że wiara chrześcijańska nie może wyrażać się w sposób widzialny. Gdy na przykład w imię tolerancji chce się zmusić Kościół katolicki do tego, aby zmienił swoje poglądy na temat homoseksualizmu czy święceń kobiet, że Kościół nie może już zachować swojej tożsamości i że jakaś abstrakcyjna nowa religia staje się tyrańską normą, za którą musi podążyć każdy. (...) W rzeczywistości rozwój ten coraz wyraźniej prowadzi do nietolerancyjnego roszczenia nowej religii, która zgłasza pretensje do powszechnej obowiązywalności, gdyż jest rozumna, co więcej, jest nawet samym rozumem, który wszystko wie, i dlatego też nadaje ramy mające być normą dla wszystkich".
Mocne słowa i nietrudno przyznać Papieżowi racji, gdy spoglądamy z uwagą na to, co dzieje się na europejskich chociażby areopagach. Quasi-religijny oraz antychrześcijański (a jeśli tak to i antypapieski) charakter walki z Ojcem Świętym świetnie było widać w czasie ostatnich Światowych Dni Młodzieży w Madrycie. Prezerwatywy i prowokujące wyzwiska rzucane w młodych katolików, nagi gej kopulujący z figurą niedźwiedzia i inne prowokacje środowisk lewicowych oraz gejowskich pokazały do czego i do kogo odwołują się upojone relatywizmem środowiska europejskich nihilistów. Paradoksalnie, właśnie w Madrycie objawiła się tak mocno siła chrześcijaństwa. Rozmodlone, radosne i pokojowo nastawione rzesze młodych chrześcijan, nieodpowiadających na prowokacje oraz żenujące spektakle lewicowych i gejowskich środowisk zachwyciły świat i jednoznacznie zdyskredytowały hałaśliwą hucpę nihilistów. Młodzi chrześcijanie i ich Ojciec Święty triumfowali.
Przyznaję szczerze, że coraz bardziej jestem Benedyktem XVI mocno zafascynowany. Bez wątpienia dał nam Bóg nieustępliwego i odważnego wojownika o duszę świata i prawo chrześcijan do swojego miejsca we współczesnym świecie. Wielki i cichy Papież, niestrudzony orędownik Dobrej Nowiny. Wspierajmy go codziennie modlitwą, kochani. Potrzebuje jej bardzo wiele. Niech Pan mu błogosławi. I strzeże...
Życzymy Ojcu Świętemu Zdrowia,siły i wielu łask od Boga potrzebnych do wypełnienia Woli Bożej
OdpowiedzUsuńJa tez jestem zafascynowana. Od samego poczatku, choc po JPII ciezko byo mi nawet pomyslec o innym papiezu. Pociaga mnie jego spokoj i niezlomna konsekwencja w przekonywaniu swiata do Chrystusa, A przeciez w halasie, ryku dzisiejszego reltywistycznego swiata Jego glos to szept. Pociagajacy bardzo. I wyrazny. Czytajmy Benedykta. Jego oredzia, adhotracje, encykliki, listy, ksiazki. Polecajmy innym. Zarazajmy. Latwo to znalezc, wystarczy wygooglowac. W szkole czesto zadaje dzieciom czytanie wlasnie Jego, choc nie ucze religii. Czytanie wraz z rodzicami. W domu ten glos przestaje byc szeptem, nic go nie zaglusza.
OdpowiedzUsuń