
Pewien przeor zapytał starca: „Abba, jaka powinna być homilia”? „Homilia - odpowiedział starzec - powinna mieś dobry początek i dobre zakończenie. A ty staraj się, żeby początek i koniec były jak najbliżej siebie”! Kazania bywają różne. Długie i krótkie, nudne i porywające. Bo różnie się do nich księża przygotowują. Jeśli w ogóle się przygotowują. „Spontan” ma od czasu do czasu swoje plusy, ale „spontaniczne” kazanie nie zawsze oznacza „dobre” kazanie. Zresztą kapłan ma dwie możliwości stojąc przy ambonie (z czego wielu kapłanów nie zdaje sobie do końca sprawy, nie mówiąc już o wiernych): wygłosić kazanie albo homilię. Ta druga raczej spontaniczna być nie może. No chyba, że Duch Święty postanowi pomieszać w szykach zdań i treści, co też czasami odkrywam nagle, tuż po zakończeniu głoszenia Słowa…
No więc zacznijmy od prostego rozróżnienia. Zbliżając się do ambony, ksiądz powinien jasno zdawać sobie sprawę z tego, co za chwilę będzie mówił. Czy będzie to kazanie, czy homilia? Następnie: do kogo będzie mówił. Świadomość tego jest niezwykle ważna. W ławkach siedzą przecież konkretni ludzie, w różnym wieku, mający konkretne doświadczenia i problemy. Jeśli Słowo ma ich poruszyć, warto to Słowo głosić w kontekście i perspektywie tego, czego doświadczają w szarej codzienności. Nie dla wszystkich księży jest to prawda jasna i oczywista. A szkoda… Wreszcie trzecia oczywistość: co będę mówił? I dlaczego akurat o tym.
Jeśli chodzi o kazanie, roboczo nazywamy kazaniem ułożone przemówienie, w którym przekazuje się słuchaczom prawdy Boże i zachęca wiernych do przestrzegania ich w praktyce życia. Kazanie jest więc „wykładem” zagadnienia kościelnego, połączonego z przekonaniem słuchacza do właściwego postępowania. Kazania, ze względu na tematykę i okoliczności, mogą być pogrzebowe, społeczne, apologetyczne, odpustowe lub katechizmowe. Kaznodzieja pozostaje wolny w doborze tematu, byleby przedstawił go zgodnie z nauką Kościoła, jasno i przekonywająco. Mówca kościelny jest w tym wypadku zwolniony od stosowania się do tekstów sprawowanej liturgii, natomiast powinien podjęty temat uzasadniać Pismem świętym lub ilustrować nim swoje argumenty. Kazania są późniejszym wynalazkiem Kościoła, głoszącego prawdy wiary.
W pierwotnym Kościele królowała homilia. Ojcowie Kościoła praktykowali objaśnianie Pisma świętego jako obecnego w Słowie Boga. I tak chociażby mowy świętego Piotra, które odnajdujemy w Dziejach Apostolskich, są homiliami. Objaśnienie czytania biblijnego przy sprawowaniu sakramentów uświadamia przemawianie samego Boga. To jest właśnie kerygma. Podczas kazania kapłan jako człowiek głosi prawdy podawane przez Kościół, podczas homilii głos kapłana-człowieka wskazuje na głos obecnego pośród nas Boga. Aby tak ostro zarysować różnice między kazaniem i homilią trzeba było Soboru Watykańskiego II i Konstytucji dogmatycznej Dei Verbum, aby przemówienia podczas liturgii nazwać dzieleniem się Słowem Bożym: "Ponieważ zaś Bóg w Piśmie św. przemawiał przez ludzi, na sposób ludzki, komentator Pisma Świętego chcąc poznać, co On zamierzał nam oznajmić, powinien uważnie badać, co hagiografowie w rzeczywistości chcieli wyrazić i co Bogu spodobało się ich słowami ujawnić" (DV 12).
Klasyczna homilia, wygłaszana na niedzielnej Eucharystii może zatem (tak mnie uczono i tak najczęściej ją przygotowuję) zawierać następujący porządek: 1) Przykład z życia. Historia prawdziwa, opowiastka, coś, co przy uwagę słuchacza i go dogłębnie poruszy. 2) Wybieram konkretny fragment, któregoś z czytań, związany bezpośrednio z przykładem z życia, o którym przed chwilą opowiadałem, by pokazać aktualność i powiązanie naszych doświadczeń ze Słowem Bożym. 3) Następnie ukazuję w jaki sposób zastosować to, o czym mówi do nas dzisiaj sam Bóg z naszym konkretnym doświadczeniem życiowym. 4) Resume: krótkie, złota myśl, podsumowanie, coś, co wbije się mocno w serce i świadomość słuchacza.
To jedna z wielu propozycji. Myślę, że struktura takiej homilii jest jasna, klarowna i doskonała w odbiorze. Przygotowanie tego typu homilii rozłożone jest na cały tydzień. Słowo Boże, które mam zamiar w przyszłą niedzielę skomentować (i wygłosić) powinno zadomowić się w sercu i umyśle kapłana. Sześć dni powinno dojrzewać w nim, niczym wino w drewnianej beczce. Jest to potrzebny czas także na to, by w tym Słowie odkryć jego uniwersalność i aktualność. Przeżywać dni kolejne, z konkretnym Słowem Bożym w sercu, wchodzić w przeróżne doświadczenia, spotkania z ludźmi, podejmować żywą refleksję w perspektywie tegoż Słowa, które w niedzielę „stanie się Ciałem”, podanym wiernym. Ma być ono „żywe i skuteczne”, zwięzłe i klarowne, zrozumiałe i „nasze”, bo połączone z naszymi codziennymi doświadczeniami…
Dobrze też mieć przy sobie ludzi, którzy nie będą się bali podejść do kapłana i podzielić się swoimi refleksjami na temat wygłoszonego przezeń Słowa. To kapłanowi pomaga, otwiera mu oczy, umacnia, pozwala na podjęcie krytycznej i zdroworozsądkowej refleksji, niezbędnej przy procesie powstawania homilii i kazania.
Nie wiem jakie macie doświadczenia, jeśli chodzi o kaznodziejstwo waszych kapłanów. Z mojego doświadczenia wynika jedno: przygotowanie dobrej homilii, czy kazania kosztuje naprawdę wiele. Nie zapominając o Duchu Świętym, któremu przede wszystkim w głoszeniu Słowa Bożego warto robić miejsce. A to wymaga ogromnej pokory…
Z kazaniami jak z dobrymi książkami - ciężko odnaleźć autorów dobrze piszących w zalewie tytułów.
OdpowiedzUsuńNiestety zauważam zaniżanie poziomu kazań- gdzieś chyba szwankuje formacja seminaryjna.
Starzy księża mówią bardziej przygotowane - młodzi próbują być wyluzowani, spontaniczni- ale może procent jest w tym naprawdę dobry.
Mistrzami spontanu byli dla mnie salezjanie z SPE - szczególnie ks. Leszek Z. ;Darek P. i Wojciech P.
Jest w nich boży zadzior jakiego ze świeca szukać - oni mnie uformowali jako chrześcijanina.
Najsłabiej wypadają ( poza nielicznymi wyjątkami) kazania w parafiach diecezjalnych - jednak zakonna formacja jest chyba bardziej wymagająca.
Według św. Ludwika przed każdym kazaniem powinno zmówić się różaniec, a przynajmniej jego część... książka "Przedziwny sekret Różańca Świętego" św. Ludwika Maria de Montrgort powinna wiele wyjaśnić ;-) To nie seminaria odpowiadają za poziom kazań quis ut deus, tylko łaska Ducha Świętego... to moje zdanie. TsJ;-)
OdpowiedzUsuńCo do dobrych kaznodziejów - ja lubię czytać (bo słuchać nie mam jak...) x Edwarda Stańka (teksty są na Mateuszu) czy x Mieczysława Malińskiego. Zupełnie inne sposoby mówienia - ale obydwa do mnie docierają.
OdpowiedzUsuńNiestety, najczęściej to w parafiach, jak akurat nie trafi się żadna tyrada... o, przepraszam, list pasterski KEP (wybaczcie - to się nadaje do powieszenia na gablotę, bo nigdy nie jest na temat, nie ma nic z Ewangelią mszy - czyli z tym, o czym homilia być powinna), to albo przychodzi ksiądz nieudolnie udający, że nie czyta z kserówki która mu się wysuwa co rusz z ambony, albo jesteśmy świadkami przerostu formy nad treścią w postaci bliżej nieokreślonego tematycznie monologu, w którym sam mówca wydaje się nie raz być zagubiony i nawet zdziwiony pointą. Ostatecznie, zdarzają się tacy, którzy przygotowują się i z takich typowo kazaniowych (nie - homiletycznych) zwrotów czy sformułowań tworzą zbitkę pasującą na daną okazję, wplotą ze 2-3 aforyzmy czy cytaty, zaczną i skończą tym samym cytatem z moment temu przeczytanej Ewangelii, obowiązkowa złota myśli w stylu "Jan Paweł II zawsze mówił..." (powtarzane częściej niż "Jezus nauczał..."), i mamy kazanie.
Parafrazując Jezusa - "nie tak będzie z wami"! Żywego i autentycznego kaznodziejstwa życzę :)
@M@C - tutaj się nie zgodzę - z pustego i salomon nie naleje. Duch Św działa jednak potrzebuje uformowanego człowieka. W kazaniu liczy sie styl, dykcja, ruchy.
OdpowiedzUsuńTreść może umknąć jak ksiądz duka, myli sie , sto razy się powtarza.
Hola, hola, a czy wy drodzy tak wpatrując się i wsłuchując w tych biednych księży nie podcinacie skrzydeł Duchowi Świętemu w waszych sercach? Ostatecznie przecież chodzi o rozważanie Słowa Bożego , by je przyjąć jak najgłębiej by w nas mieszkało a nie o to jakich ksiądz słów używa czy w jaki sposób gestykuluje.
OdpowiedzUsuńMi osobiście zwykle "trafiają się" kazania bardzo poruszające takie trafiające prosto do serca i głęboko osadzone w codzienności, za co Panu Bogu dziękuję.
Z modlitewną pamięcią dla głoszących kazania.. Pozdrawiam,
Karolina
+ dobra myśl Karolcia :)
OdpowiedzUsuńJa słuchałam kazań i młodych i starszych księży i faktycznie można zauważyć różnicę między nimi, ale każde na swój sposób do mnie dotarło.
OdpowiedzUsuńStarsi księża podają dużo ciekawych przykładów często z własnego życia ich kazania są na prawdę bardzo ciekawe. Nigdy chyba nie zapomnę księdza, który był na rekolekcjach u mnie w szkole i jeszcze takiego, który uczy w mojej szkole, choć ja nie miałam z nim lekcji. Jednak wiem, że na prawdę mądrze mówi i potrafi zaciekawić słuchaczy, bo też miał rekolekcje w szkole.
Młodzi może i próbują być trochę wyluzowani, ale wydaje mi się, że przez to chcą trafić także to tej "młodszej" części parafii. Przecież do takich młodych ludzi, których jest coraz mniej w kościołach lepiej się trafi wypowiadając się wprost, bez owijania w bawełnę. Objaśniając Biblię i to co chce się przekazać najprościej jak się da. A czasem fajnie jest posłuchać normalnego gadania, tak jakby się rozmawiało ze znajomym, zwyczajnie, prosto, bez jakiś wielkich słów. A takie proste słowa dotrą i do tych młodszych i tych starszych słuchaczy, no chyba, że będą już jakimś totalnym slangiem wypowiadane:)
A ja bardzo lubię jak kazania są z prawdziwej tradycyjnej ambony. Wtedy kapłan jest bliżej ludzi, jest lepiej widoczny co pozwala na lepszy odbiór. U nas podczas świąt, uroczystości, kazań pasyjnych odpustów itp z powrotem zaczęto głosić kazania z ambony. Ludzie są z tego bardzo zadowoleni. Młodym się to też bardzo spodobało. Mówią że czują, iż kapłan wychodzący na wysoką ambonę chce powiedzieć im o czymś najważniejszym - o Bogu. Kazanie z ambony kojarzy się z Jezusem nauczjącym i wygłaszającym Kaznaie na Górze.
OdpowiedzUsuńDla mnie kazania są jak prawdziwe Perły,słucham każdego słowa bardzo uważnie,aby żadne z nich nie upadło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ks.Rafałka.