28 października 2010

(Niestety) In vitro "uświęca" środki...

Czasami wydaje mi się, że żyję w „kraju bezmózgowców” i „duchowych impotentów”. A wielu z nich jest w dodatku ochrzczonych. Wiem… Mocne słowa. Ale  jak inaczej nazwać  katolików, którzy mają problem ze zrozumieniem stanowiska swoich pasterzy w sprawie In vitro? Przyznaję szczerze, że jestem wściekły, zawiedziony i przerażony. Przerażony poziomem dyskusji, mało merytorycznej argumentacji, wreszcie osiągającym szczyty uśpieniem katolickich sumień. I dlaczego do jasnej cholery (przepraszam za wyrażenie, ale nerwy puszczają) duża część Polaków nie zauważa tej cienkiej, subtelnej i czarnej linii, którą diabeł zarysował pomiędzy zdrowym rozsądkiem a zmanipulowaną połacią mózgu, alergicznie wręcz zrażoną do podstawowych prawd Ewangelii, których stróżem był, jest i będzie - Kościół, notabene przez nas tworzony (choć nie my w Nim jesteśmy najważniejsi).

Sprawa In vitro przypomina mi początki rodzaju ludzkiego w raju. Wisi sobie na drzewku owoc, piękny i dojrzały, soczysty, może gruszka, może jabłko, może banan (nie ważne), owoc, normalny owoc. Diabeł zakręcił się wokół niego i wyniuchał doskonałą okazję, by pierwszą we wszechświecie damę i jej towarzysza zrobić w przysłowiowe „bambuko”. „zerwijcie ten owoc, ugryźcie go, przecież to nic trudnego, normalny, dojrzały owocek, nic wam się nie stanie” – szeptał wąż. In vitro… Cóż w tej metodzie złego. Dlaczego mielibyśmy jej nie skosztować (a kosztowna jest piekielnie). Czy to prawda, że Bóg zabronił jej zakosztować?... I że jak jej spróbujecie, to spotka was śmierć?...

Biskupi mówią: to prawda… Jeżeli ją spożyjecie (zastosujecie) będziecie duchowo martwi. Mówią tak, bo medyczne statystyki (zręcznie w mediach przemilczane) nie pozostawiają złudzeń: In vitro to niszczenie ludzkiego życia na początkowym etapie rozwoju (jest śmierć?... Jest i to nie tylko duchowa), bowiem od 60 do 95 procent dzieci poczętych metodą In vitro ginie przed narodzeniem. Ktoś powie: giną też w łonach matek. To prawda. Ale jest pewna (mocno zakamuflowana) różnica pomiędzy obydwoma sposobami śmierci. Użyję pewnej analogii. Czy jest  różnica pomiędzy śmiercią babci w łóżku szpitalnym (której stuknęła już setka), a wsadzeniem jej do zamrażalki, na kilka miesięcy, z której już raczej żywa nie wyjdzie… Pan premier, prezydent Komorowski i  wielu innych Polaków twierdzi, że różnicy nie ma. No cóż… Może jestem tępy, ale wydaje mi się, że jednak pewnej różnicy można się tu dopatrzeć. Jak donosi portal BioNews, w latach 1991-2005 w wielkiej Brytanii wytworzono łącznie 2.137.924 ludzkich embrionów w ramach pomocy parom starającym się o dziecko. W tym okresie, według brytyjskiego Urzędu do Spraw Płodności i Embriologii (HEFA), łączna liczba żywych dzieci urodzonych w wyniku In vitro wyniosła 109.469. Co się w takim razie stało z pozostałymi 2.028.455 ludzkimi zarodkami?...

Dlaczego większość ginekologów wprowadza w błąd swoje pacjentki i nie leczy ich objawów niepłodności (bo co, trzeba by było trochę pogłówkować, narobić się i to w dodatku za darmo…)? Chodzi o kasę, rzecz jasna. Przecież metoda In vitro (w przeciwieństwie do Naprotechnologii, chociażby) nie leczy objawów niepłodności i jak to słusznie przypomnieli biskupi, jest młodszą siostrą eugeniki, którą swego czasu tak wielu się zachwycało, a dzisiaj?...

Wreszcie sumienie… Fajnie mieć dzieciaczka, kupować mu śpioszki, zabawki, robić w parku zdjęcia… A co z jego rodzeństwem, zamkniętym w zamrażalkach, albo mechanicznie uśmierconym? Dlaczego nie dopuszcza się w mediach do głosu kobiet i ich mężów, którym złamano sumienia (bo nie powiedziano do końca całej prawdy o metodzie In vitro) i którzy dzisiaj, patrząc się na swojego syna, czy córkę, prawie że płaczą, mając na sumieniu swoje potencjalne, uśmiercone potomstwo? Nie wspomnę już o etycznych konsekwencjach samej procedury, przecież mężczyzna musi zgrzeszyć masturbacją, by dostarczyć nasienie. Tak wiem, jestem zacofany, masturbacja grzechem?... nie…  no proszę księdza, nie przesadzajmy… A jednak. W oczach Pana Boga jest grzechem. Jednym z kilku, który po drodze funduje metoda In vitro, łącznie z grzechem zabójstwa najbardziej niewinnych, kosztem jednego upragnionego dziecka. Tak, drodzy moi, w ogrodach rajskich naszej planety zamiast jabłek, wąż wskazuje nam ckliwe obrazki zapłakanych kobiet i mężczyzn, starających się o dziecko. Wielu z nich, ten sam diabeł, faszerował przez lata antykoncepcją i totalnym (psychicznym) wykluczeniem potomstwa. Jednak jak przypomniał nam przed laty Jan Paweł II, cel nie może uświęcać środków. A jeśli już uświęca, to nie ma już w tym ani zamysłu Boga, ani dobrej woli. Jest za to uśpione sumienie i nadęty egoizm, który przypomnę tylko, jest przeciwieństwem miłości. Prawdziwej miłości.

Ochrzczonych „bezmózgowców” i „duchowych impotentów” proszę o jedno… Spójrzcie na metodę In vitro chrześcijańskim i ewangelicznym spojrzeniem. Nie zrywajcie owoców, które niosą śmierć. Zaufajcie swoim pasterzom, którzy jak nigdy dotąd, zdają się mówić jednym głosem. Czyż nie jest to jeszcze jeden dowód na to, że przemawia przez nich Ten, który kiedyś modlił się słowami: „aby byli jedno”?... Niech Pan da nam trzeźwe spojrzenie i mądre serce… Owocu In vitro zaś, nie warto zrywać i kosztować. Już raz to zrobiliśmy i za wesoło się to nie skończyło…

46 komentarzy:

  1. genetyka to niebezpieczna broń, niejako zabawa z bronią Ojca, o której mówi Jeff Goldblum w pierwszym "Parku Jurajskim". To chyba konsekwencja puszczania hamulców moralnych na każdym polu życia... Szczególnie paskudne jest to, że robi to środowisko medyczne, ci, których zawód jest taki "powołaniowy". Szmal, jak władza, odbiera rozum, to niemal magia. W sumie nieźle to określił nasz proboszcz - życie bez Chrystusa to taki chocholi taniec... - sporo o tym wiem, bo dopiero od kilku lat uczę się chodzić w miarę prosto.
    Może będzie tak, jak mówi Benedykt XVI, że w końcu Kościół to będzie mniejszość, garstka społeczeństwa ... Jeśli historia kołem się toczy, a tak jest, to wrócimy do katakumb. Być może...
    pozdrawiam, nie odpuszczaj!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko Kościół ostrzega przed in vitro29 października, 2010

    Nie tylko Kościół ostrzega przed in vitro

    http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,137,nie-tylko-kosciol-ostrzega-przed-in-vitro.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo trafne porównanie sytuacji obecnej z Edenem.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko co myślę na temat in vitro... pieknie ubrane w słowa... podpisuję się pod całą notką, każdym słowem, przecinkiem i cudzysłowem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko to prawda. Tylko czy my żyjemy pod rządami jakiejś junty wojskowej, rządzą nami jacyś samozwańcy? Bądźmy szczerzy, to właśnie społeczeństwo, w drodze wyborów, ale także przez różne sondaże, sms'owe badania - uznając siebie za pana życia i śmierci - dokonuje mordu na słabszych. Politycy są wyłącznie wykonawcami wyroków śmierci, są katami. Nie chcę powiedzieć, że są niewinni, wręcz przeciwnie, ale gdyby społeczeństwo było inne, żaden polityk nawet by się nie zająknął o in vitro. Nie mogę się zgodzić z poglądem, że ludzie są otumaniani w tej sprawie, że ktoś nimi manipuluje. Nie trzeba być mądrym i wykształconym, by wiedzieć że każdy człowiek swoje życie zaczyna w ziarenku (celowo unikam medycznych określeń). Zresztą mądrości, inteligencji to ludzie mają w nadmiarze, tylko litości im brakuje.

    Przypomnijmy sobie słowa JP II: "Naród, która zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości". Nie politycy, zwykłe podlizujące się swoim wyborcom kukły, tylko owi wyborcy właśnie. Ankietowani. Nie bójmy się mówić społeczeństwu prosto w jego bezlitosne oczy, jakie jest okrutne i bezlitosne dla swych maleńkich braci i sióstr.

    Pozdrawiam księdza
    i wszystkich czytelników

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się z Księdzem zgadzam w sprawie in vitro - chociaż nie jest to zgoda łatwa (...) ale taki wybór dyktuje mi sumienie. Jednak wyzwiska i uwłaczające określenia, które Ksiądz nazywa "mocnymi słowami" i skierowanymi pod adresem osób w tym artykule, uważam za niepotrzebną agresję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja w tej sprawie również całkowicie się zgadzam z Księdzem.
    Dla mnie osobiście in vitro jest głupotą, szczególnie patrząc na liczbę dzieci, która przebywa w domach dziecka i czeka na rodziców. Czy to nie byłoby bardziej "pożyteczne" (może to niezbyt odpowiednie słowo, ale niech będzie) dla obu stron, gdyby zamiast in vitro zaadoptować któreś? I rodzice mieliby swoje tak bardzo upragnione dziecko i jednocześnie to dziecko znalazło by dom dla siebie i mogło być szczęśliwe. Może lepiej rząd zajął by się uproszczeniem przepisów adopcyjnych, a nie legalizacja in vitro. Słyszałam kiedyś jak pewni rodzice, którzy starali się o adopcję dziecka musieli na to czekać przez kilka lat, to chyba jednak stanowczo za długo.
    Tylko teraz to jest tak, że najpierw to jest tak, żeby broń Panie Boże nie mieć dziecka tylko sobie żyć bez żadnych zobowiązań i się stosuje różne środki antykoncepcyjne itd, a później w przyszłości są tego skutki, tylko niestety wtedy już jest za późno, więc trzeba sobie w inny sposób "zaspokoić" swoją potrzebę, żeby mieć dziecko np. przez in vitro. Szkoda tylko, że się o tym wcześniej nie myśli... No ale żyjąc wcześniej nie mając żadnych zasad moralnych i etycznych robiąc co się chce i łamiąc przy tym wszystko to co powinniśmy przestrzegać jako osoby wierzące to dlaczego później ma być inaczej.

    Pozdrawiam aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga, zastanów się zanim napiszesz o pewnych sprawach na które nie masz żadnego potwierdzenia - problemy z płodnością w 99% nie mają nic wspólnego ze stosowaniem antykoncepcji i szlak mnie trafia gdy stawiasz znak równości między tym że osoby nie mogące doczekać się dziecka zasłużyły sobie na to poprzez grzech antykoncepcji - to jest nieprawda!!! Więc zastanów się zanim kogoś oskarżysz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aga, skad takie fakty ze antykoncepcja konczy sie nieplodnoscia??? tabletki antyknoncepcyjne podaje sie czasami/ czesto kobietom w pierwszych okresach leczenia nieplodnosci bo po braniu ich przez jakis czas i potem zaprzestaniu czesto kobieta jajeczkuje/ jajniki startuja od nowa. pierwszy miesiac po zaprzestaniu stosowania tabletek antykoncepcyjnych jest najbardziej plodny i daje duze szanse na poczecie. to nie jest informacja wzieta z internetu tylko od lekarza.
    i skad ta opinia ze osoby uzywajace antykoncepcii prowadza niemoralny tryb zycia. to tak jakby powiedziec ze kazdy niekatolik jest niemoralny a kazdy ksiadz katolicki jest moralny. uproszczenia nieladne nieladne i brak wiedzy :(

    OdpowiedzUsuń
  10. ochrzczony niekatolik29 października, 2010

    'Czasami wydaje mi się, że żyję w „kraju bezmózgowców” i „duchowych impotentów”. A wielu z nich jest w dodatku ochrzczonych. Wiem… Mocne słowa. Ale jak inaczej nazwać katolików, którzy mają problem ze zrozumieniem stanowiska swoich pasterzy w sprawie In vitro?'- nie rozumiem, to ci bezmozgowcy to ci katolicy majacy problem z pojeciem stanowiska Kosciola co do in vitro, czy wszyscy w kraju to bezmozgowcy? nie kazdy polak przeciez jest katolikiem i nie musi go obchodzic co Kosciol ma na temat in vitro do powiedzenia? troche nie jasne te 'mocne slowa'. jak wszyscy teraz w Polsce to bezmozgowcy to sie ciesze ze z kraju wyjechalam. tak poza tym to ksiadz jest troche optymistyczny myslac ze kazdy ochrzczony to katolik. chrzcza nas rodzice bez naszej wiedzy, a co praktykujemy jako dorosli to nasz wlasny wybor, czesto bardzo rozny.
    ludzie decydujacy sie wywalic mase kasy na in vitro tez maja szanse zapoznac sie dokladnie z procedura z wielu zrodel np. internet, literatura, konsultacja z innym lekarzem, nie mozna na lekarzy zwalac ze do konca nie wytlumaczyli (chyba ze lekarz jest weterynazem i chodzi o leczenie krowy ktora nie umie czytac). wiedza jest dostepna na wszelkie tematy w dzisiejszych czasach szeroko i jak czlowiek ma zdolnosci wybiorcze co do tego co czyta, to moze sie dowiedziec jak dziala in vitro w szczegolach zanim sie podejmie i nie trzeba na jedyne dziecko patrzec widzac trupy jego rodzenstwa. z pogladem ksiedza co do morderczosci in vitro sie w 100% zgadzam ale te wypociny moga zadzialac tylko na wlasnie ledwo co doinformowanych ludzi ktorzy do wlasnych pogladow nie potrafia dojsc na wlasna reke.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe, że wyzywa ksiądz innych od "bezmózgowców" sam jednocześnie używając tych samych sformułowań (dosłownie), które miałem przyjemność czytać w paru innych miejscach w tym samym kontekście? Wygląda na to, że "samodzielne myślenie" według księdza polega na powtarzaniu właściwych źródeł... Może jakieś własne wnioski jednak? Tak dla odmiany?

    OdpowiedzUsuń
  12. Moim zdaniem in vitro jest głupotą, gdy domy dziecka są pełne, a noworodki porzucone przez prymitywne kobiety znajdowane są na śmietnikach. Poza tym jest to metoda niehumanitarna, i żeby to zobaczyć, nie trzeba być katolkiem czy też niekatolikiem, tylko po prostu człowiekiem. Szczególnie jezeli chodzi o te zamrożone nadprogramowe zarodki, to przecież ludzie, którzy mogą nigdy się nie urodzić. Ciekawi mnie też, dlaczego osoby ochrzczone i nie uważające się za katolików nie dokonują apostazji?

    OdpowiedzUsuń
  13. ochrzczony niekatolik30 października, 2010

    odnosnie apostazji. To sugeruje bunt a nie kazdy kto zostal ochrzczony wbrew swej woli, mam na mysli nieswiadomie, ma zamiar sie unosic robic afere i buntowac. Czasami ludziom kosciol nie przeszkadza i ja mam np w sprawie in vitro to samo zdanie ale oparte jest o wiedze i nie potrzebuje zeby mi ktos wtlaczal do glowy co mam myslec w sposob zazwyczaj niewybredny. Nie kazdy ma potrzebe sie buntowac, tylko zyc jak najprzyzwoiciej w ramach swoich mozliwosci. Bylo by fajnie gdyby rodzice przedstawili rozne opcje i moznaby sie bylo samemu zdecydowac na kieronek w zyciu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tam spotkałam się z takim czymś, że najpierw stosowało się różne środki antykoncepcyjne, i nie chodzi mi tu tylko o tabletki, a później takie kobiety miały problem z zajściem w ciążę.
    Dziecko ma być darem od Boga,a widocznie nie wszystkim Bóg chce go podarować. My jeśli na prawdę jesteśmy wierzący, to powinniśmy się z tym pogodzić, a nie za wszelką cenę dążyć do tego, żeby jednak to dziecko mieć.
    aga

    OdpowiedzUsuń
  15. ok Aga, to wyobraź sobie że dziś dowiadujesz się , że nie będziesz mogła nigdy urodzić dziecka, nigdy nie będziesz pod sercem nosić swojej córki, syna, nigdy..
    Spróbuj to sobie wyobrazić i pojmij , że czasem człowieka spotyka cierpienie niezawinione. Jak widzę niestety chyba w Tobie pokutuje obraz Boga surowego sędziego, który tylko każe za złe uczynki.

    OdpowiedzUsuń
  16. No wiesz akurat ja na razie w ogóle nie myślę o tym żeby mieć dzieci i wychodzić za mąż, ale można się domyślić, że jest trudno pogodzić się z taką sytuacją, kiedy to właśnie nas dotyka ten problem. Owszem Bóg jest surowy i bardzo dużo od nas wymaga, czasem właśnie wystawia nas na różne próby, żeby sprawdzić naszą wiarę i miłość do Niego, ale to nie jest nigdy ponad nasze siły. Ja wcale nie uważam, że Bóg nas każe za złe uczynki, na to jeszcze przyjdzie czas po naszej śmierci, kiedy to z wszystkiego zostaniemy rozliczeni. Po prostu może On wybrał dla nas inną drogę, nie koniecznie to, żebyśmy mieli własne dziecko i to za wszelką cenę. Może on chce, żeby takie pary stworzyły domy rodzinne, albo zaadoptowały któreś z dzieci, które jest w domu dziecka i tak znalazły spełnienie swojej miłości rodzicielskiej, a nie przez in vitro.
    aga

    OdpowiedzUsuń
  17. aga, ja mam wrazenie ze ty masz sklonnosci zeby ludzi bardzo oceniac ze swojej perspektywy. ja pracuje w domu dziecka i gwarantuje ci ze bardzo niewielu ludzi nadaje sie do tego zeby adoptowac, albo zakladac rodzinny dom dziecka. ludzie probuja i im nie wychodzi i dzieci laduja ponownie w instytucjach. powolanie do adopcji jest trudne i jest to wyjatkowe wyzwanie, ale nie oczekuje ze to zrozumiesz, bo jak sama piszesz nie myslisz jeszcze o zakladaniu rodziny. niech Bog broni ludzi ktorzy sie do tego nie nadaja przed podjeciem proby wziecia do domu obcego dziecka, ktorego nie beda nigdy akceptowali i kochali tak jak by kochali swoje, bo naprawde nie kazdy jest w stanie taka sama milosc okazywac jaka by czul do wlasnego dziecka. zycie jest bardziej skomplikowane niz: brala antykoncepcje to Bog ja pokaral nieplodnoscia, dobrze jej tak! Bog nie dal wlasnego dziecka-adoptuj, jakos sobie poradzisz! trzeba chyba troche pozyc i sie na rozne roznosci napatrzec zeby to zrozumiec.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale ja też nie mówię, że wszyscy którzy nie mogą mieć swoich dzieci od razu lecieli do domu dziecka i brali byle które z nich nie zastanawiając się, czy są w stanie pokochać je jak swoje i stworzyć mu prawdziwy dom i być dla niego rodziną. Może dla Ciebie wszystko jest takie proste jak piszesz, bo ja tak wcale nie uważam i nie widzę tego tak jak Ty to przedstawiłaś/łeś. Jak dla mnie to nie każdy może mieć to szczęście żeby mieć dziecko. Jedni zostają do tego powołani a inni nie. Oni mają zapewne inny cel w życiu, do którego poznania powinni dążyć i starać się go odkryć.
    aga

    OdpowiedzUsuń
  19. Sorkowicz, nie może, ale na pewno jesteś tępy.
    W moim mniemaniu jesteś prostak do entej potęgi
    i tyle - widać to w co drugim twoim komentarzu.
    Prawdę jednak mówi przysłowie:

    "Człowiek może wyjść ze wsi ale wieś z człowieka nigdy"

    Żeby być księdzem i nie wiedzieć o co tak naprawdę chodzi pastuszkom w sporze o in vitro, to już rzeczywiście trzeba być tępym.

    Ale jeśli naprawdę nie wiesz, to możesz "bystrzaku" przeczytać o tym na blogu rzecznika i przydupnika kurii katowickiej, we wpisie z 23 października:

    http://arturstopka.blog.onet.pl/Argument,2,ID416126777,n

    Bynajmniej nie chodzi o jakieś byle zarodki, które są tylko pretekstem.

    A swoją drogą, czytając twoje złote myśli, zastanawiam się jakim trzeba być durniem, żeby świadomie i bez przymuszenia być katolikiem i na dodatek uczestniczyć w mszach odprawianych przez "mędrca" twojego pokroju.....

    OdpowiedzUsuń
  20. Tomku kochany,.. uśmiałem się do łez... Dla Ciebie mogę być durniem, tępą ścierką, idiotą i kretynem, bylebyś przejrzał na oczka. Pozdrawiam i serdeczną modlitwą obejmuję.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakiś czas temu na szczęście przejrzałem i nie mam już z wami nic wspólnego. Jesteście bandą naciągaczy i pasożytów społecznych, których nie miał kto do uczciwej roboty zagonić.
    Cieszę się, że dobrze się bawisz, w końcu życie księdza to przecież przede wszystkim zabawa, głównie za cudze pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  22. oho, widzę tu ostrrrego mojego imiennika. uczestniczę w Eucharystiach i tobie polecam,bo chyba jednak czegoś nie kumasz... A msza to nie tylko nie zawsze udane kazanie, ale fantastyczne spotkanie. Spotkanie. pacanie :)
    A co do tych kilku mszy,na których widziałem tego akurat księdza, to powiem ci, że ten facet jest właśnie do tego stworzony.
    można by duuużo gadać, ale po co ? hej

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam dla ciebie dobrą radę, mój imienniku.
    Rozpędź się porządnie, zamknij oczy i spotkaj się z pierwszą lepszą ścianą. To dla ciebie jedyny ratunek.

    A ty Sorkowicz, prowokatorze i hipokryto, nie mów, że modlitwą obejmujesz, bo w twoich ustach brzmi to żałośnie.
    Wystarczyłoby, żebyś odrazy nie wzbudzał....

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj (inny)Tomku, zastanawiam się, skąd ta gorycz, agresja i (niemy) krzyk w Tobie?... Będę nadal gorąco się modlił i wierzę w to gorąco, że Pan Bóg swoje zrobi. Pozdrawiam... Tomasza drugiego tudzież mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  25. No proszę proszę. Jakiś ty się milutki zrobił. Niewiniątko właściwie. Nie ma to jak zwyzywać,
    a potem świętoszka udawać. Brawo myślicielu ! :-)
    Wiesz dobrze Sorkowicz, że twoje modły są gówno warte, więc nie sil się tutaj na jakieś pozory, bo to żałosne się robi.
    A z przymiotów przez ciebie wymienionych najbardziej podoba mi się tępa ścierka :-))

    OdpowiedzUsuń
  26. Widzę, że modlitwa zaczyna działać. Bestia zaczyna się budzić. Zatem kontynuuję... +Pozdro "inny"

    OdpowiedzUsuń
  27. Ty powinieneś do Warszawy się przenieść i substytutu pomnika bronić (jak to zgrabnie ujął twój idol polityczny) na Krakowskim Przedmieściu.

    Wiesz co ci chłopie powiem ? Za cztery lata, aby podlizać się swojemu biskupowi będziesz musiał wychwalać pod niebiosa nie pana Jareczka,
    a prezydenta Bronka :-)
    To już przehandlowane - gigantyczne przekręty Komisji Majątkowej odpowiednio wyciszone, jak już kiedyś podejrzewałem i pisałem o tym.

    OdpowiedzUsuń
  28. Swego czasu, kler był przeciwnikiem: ekshumacji, przetaczaniu krwi, szczepionkom przeszczepom… To kler wmawiał nam, że Ziemia jest płaska i że Słońce też krąży wokół niej. Kler się z tego wszystkiego wycofał, mimo że wcześniej zwolenników nauki potępiał a nawet kazał palić na stosach. Z In Vitro, będzie tak samo. Teraz sobie pieski poszczekają, a karawana pojedzie dalej, jak to mawiał jeden z biskupów. Już nie pamiętam który. Proszę o przypomnienie nazwiska…

    OdpowiedzUsuń
  29. próbowałem z tą ścianą...jakaś taka kurde twarda :) - ale coś mi mówi, że ty jesteś twardszy :) - ale spoko,na szczęście są młoty pneumatyczne. wystawiłeś się, odsłoniłeś. już po tobie :) - witaj w klubie dawnych buntowników :) czyli w Kościele. hej!

    OdpowiedzUsuń
  30. ajar. zdrowa dawka krytycyzmu wyjdzie na dobre, zapewne masz sporo racji, jednak warto uzupełnić lektury i poczytać troszku jak to było z tym wszystkim. możesz się trochę zdziwić. ale nawet przekomarzanki o tym co myśleli ludzie 500 lat temu nie zmienią naszego dziś. Co proponujesz ? masz jakiś plan poza "polskim" krytykanctwem ? Masz jakiś pomysł ? zaproponuj coś na "tak", bo na "nie" to każdy coś ma

    OdpowiedzUsuń
  31. ajar... po części masz rację. Po części, bo np. z eugeniką twoja analogia już sobie nie poradzi. Kościół był od początku eugenice przeciwny. Samotny głos, contra świat nauki, filozofii, medycyny etc. Dziś... pokaż mi kraj europejski, gdzie eugenika święci triumfy?... I dziwne, że w tego typu argumentacji, za którą się chwytasz (analogie typu przetaczaniu krwi Kościół był przeciwny, a dziś...)wszyscy przykład eugeniki przemilczają. Wiadomo dlaczego. Natomiast in vitro to zupełnie inny poziom i analogia z ekshumacją np. wydaje się być zupełnie chybiona...

    OdpowiedzUsuń
  32. Sorkowicz, na boską litość wobec ciebie ! ;-)
    Zacznij chłopie myśleć. Jak w lewackiej, socjalistycznej Europie, w której poprawność polityczna nakazuje równanie wszystkiego w dół, do gorszego, mogłoby być przyzwolenie na jakiekolwiek ulepszanie czegokolwiek ?

    Wzór do naśladowania podałeś doskonały :-)
    Znalazł się obrońca wartości Europejskich, hahaha ! :-)))

    A wszyscy temat przemilczają, bo twoim kumplom po fachu i wielu innym kojarzy się ona jedynie z ich sprzymierzeńcem w tępieniu icków, któremu trochę nie wyszło.

    Co nietrudno przewidzieć, gdyby tylko ktoś poważny w Europie podniósłby temat eugeniki, to zaraz podniosłoby się lewacko-laickie, jak i katolickie aj waj!
    I zdegradowano by człowieka tak nisko, jak tylko się da.


    Ajar, ten biskup to mieszkający na Wawelu Pieronek, który od niedawna ma nowego
    sąsiada ;-)

    OdpowiedzUsuń
  33. inny Tomek, jesteś nieszczęśliwym człowiekiem a zachowanie twoje jest żałosne.
    Kalina.

    OdpowiedzUsuń
  34. Czy naprawdę sądzisz Kalino,
    że moje żałosne zachowanie jest spowodowane nieszczęściem ?
    Jedno co prawda drugiego nie wyklucza, ale osobiście ścisłego związku w tym przypadku nie widzę.
    Nie sądzisz droga parafianko, że moje "żałosne" zachowanie jest tylko reakcją na zachowanie naprawdę żałosne i niegodne kapłana ?


    "Dlaczego nie dopuszcza się w mediach do głosu kobiet i ich mężów, którym złamano sumienia (bo nie powiedziano do końca całej prawdy o metodzie In vitro) i którzy dzisiaj, patrząc się na swojego syna, czy córkę, prawie że płaczą, mając na sumieniu swoje potencjalne, uśmiercone potomstwo?"

    Zadzwoń Rafałku do Ewy Drzyzgi i poinformuj skąd może takich ludzi wytrzasnąć. Z pewnością zainteresuje się tematem i zaprosi na rozmowy w toku. Jestem pewien, że będzie to dla niej wymarzony temat, który przyciągnie widownię.

    Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby ich nagrać i puścić na youtubie. To może przecież zrobić każdy. Ale czy tacy ludzie rzeczywiście istnieją, czy może są tylko w twojej głowie ?

    Jeżeli istnieje choć jedna taka osoba, to tylko dzięki twoim kolegom po fachu, którzy robiąc jej pranie mózgu, wmówili, że zarodek jest żywym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  35. ehhhh ileż tu zjadliwości od tomków....
    a przecież nie trzeba byc katolikiem, ba nie trzeba byc chrześcijaninem, by wiedzieć,że in vitro nie leczy, że daje jedynie namiastkę,że gdzieś tam zostają zamrożone zarodki, czyli początki życia,mali ludzie... co z nimi sie dzieje nie wie nikt...po prostu zginą gdzieć cichutko, zapomniane...przez otwartych na naukę rodzicow, pseudo odpowiedzialnych lekarzy itp mądrali....

    OdpowiedzUsuń
  36. Po pierwsze, nigdzie nawet nie zasugerowałem, że in vitro leczy. Są ludzie, których wyleczyć się nie da. Po drugie określenie "mali ludzie" w stosunku do zarodków to religijny infantylizm.
    Po trzecie, mrożenie ich zamiast spłukiwania do kanalizacji to skrajnie niepoważny ukłon w stronę skrajnie niepoważnej religii wylansowany przez polityków, którzy kolana wytarte mają od klęczenia.

    OdpowiedzUsuń
  37. inny Tomku..czytam,to co piszesz i widzę poranionego,chcącego zaistnieć człowieka...łączę się z ks.Rafałem w modlitwie za Ciebie..i nie zdziwię się,gdy zobaczę kolejne Twoje złośliwe komentarze...zły nie odpuszcza tak łatwo..pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  38. -Tooomasz; Ale co mam zaproponować na tak? Nie rozumiem. Albo jest się za In vitro, albo przeciw. Ja jestem za.
    -Ks. Rafał; Gdyby KK był stanowczy, to ogłosiłby wszem i wobec, że ludzie którzy przykładają rękę do In vitro przestają być katolikami. Wtedy wszystko było by jasne. Jednak z tego co sobie mogę wyobrazić, coś takiego nigdy nie nastąpi. Więc jaki będzie ciąg dalszy? Postępu nie da się zatrzymać. Czy to się komuś podoba czy też nie. In vitro będzie stosowane na świecie, nawet jeżeli w niektórych krajach będzie tego zakaz. I wtedy co? Jak będą mówić księża w poszczególnych krajach? Jak będą postępować? Przecież głos Kościoła musi być jednaki. A wyobraźmy sobie na moment taką sytuację. Wyobraźmy sobie, że Watykan ogłasza iż metoda ta jest dopuszczalna. I co wtedy? Co wtedy na to powie pan Sorkovitz? Będzie za stosowaniem In vitro, tak jak Watykan (czyli zmieni swoje zdanie, bo tak mu nakażą przełożeni), czy też będzie nadal przeciwnikiem metody zapładniania, czyli przeciwstawi się Watykanowi?
    - Inny Tomek. Tak, ja wiem, że to był Pieronek. Pytanie było retoryczne.

    OdpowiedzUsuń
  39. AJAR, myślę że w in-vitro pojawia się dylemat właśnie z eugeniką. Wobec tak niedoskonałej metody, że pojawiają się dylematy związane z zarodkami ( proste pytanie: czy wolno mi decydować o ich losie ?, a samo pytanie sugeruje, że lepiej tego nie tykać, bo to zabawa z bronią Ojca ) - dobry jest głos Kościoła wzywający do opamiętania. Gdzie są granice tzw postępu ? zoofilia? prawa człowieka dla szympansa ? kultura singli lub gejów? rodzic A plus rodzic B ? Córka mi wróci ze szkoły i powie, że jej koleżankę wychowują dwie mamy... - przyznaj, że to naruszenie fundamentów cywilizacji. I nic nowego - powrót do tego co kiedyś było, do ery pogańskiej. Być może trzeba się z tym pogodzić i jak piszesz, "zmniejszyć Kościół". To ma tę zaletę, że staje się On bardziej wyrazisty, jednoznaczny i ... inspirujący. Zobaczymy jak się potoczą dalsze losy nie tylko tej sprawy, bo na naszych oczach dzieją się dziwne sprawy, czas przyspiesza, świat się kurczy ( internet ) i kto wie czy finał tego aktu nie jest bliski...

    OdpowiedzUsuń
  40. A ja się z wami (przeciwnikami in vitro) nie zgadzam.
    Szeroko rozdmuchane "zabijanie" eugenika itp. to tylko kolejne "moralne" głosy nienaukowe.
    Domy dziecka sa pełne dzieci w przerażającej wiekszości z rodzin tzw. katolickich i patologicznych (wiem, bo pracuje w tym "sektorze"). Wiec może zamiast krzyczeć o adopcji krzyknijmy jednym głosem o stosowanie antykoncepcji. Zamiast obrażać innych uderzmy się w piersi i powiedzmy co my takiego dobrego sami zrobilismy. Najlepiej to powsadzać lekarzy do więzienia, nałożyc ekskomuniki na rodziców i (jak to powiedział bp. Pieronek) ich "dzieci Frankensteina.
    Brawo. Serce roście patrząc na te czasy...

    OdpowiedzUsuń
  41. O czym 96% katolików nie wie ??

    II w. - Wynaleziono wodę `święconą'. Pojawiają się pierwsze metody jej święcenia i wzmianki o jej używaniu do "wypędzania duchów".

    II w. - Święty Klemens z Aleksandrii spisuje swoje poglądy: "Każda kobieta powinna być przepełniona wstydem przez samo tylko myślenie, że jest kobietą".

    178 r. Rzymski filozof Celsus poświadcza fałszowanie i modyfikowanie treści Ewangelii, które i tak, w jego opinii, dalej są pełne sprzeczności. (`Przepisywali i przerabiali Pisma Święte z ich pierwotnej postaci i usunęli wszystko, co pozwalało [rewizjonistom] na odparcie zarzutów') [Alethes logos/ Orygenes]

    II w. - Wyznawcy chrystianizmu zaczynają głosić nauki o wiecznym dziewictwie Maryi. Wcześniej nikt o tym nie słyszał.

    III w. - Przez wprowadzenie ordynacji ustanawia się "stan duchowny". Chrześcijanie zostali podzieleni na duchownych i laików - przedtem wszyscy byli równi, będąc jednocześnie wyznawcami i kapłanami kościoła.

    220 r. - Przyjęto dogmat o konieczności wykonania pewnych czynności kościelnych, niezbędnych do zbawienia. Chrzest okazał się niewystarczający.

    250 r. - Wprowadzono naukę o wiecznych mękach.

    IV w. Św. Augustyn (twórca pierwszej doktryny filozoficznej kościoła katolickiego) naucza, że niewolnictwo to stan zgodny z naturą (czyli odwrotnie niż prawnicy i myśliciele rzymscy) i przekonuje niewolników chrześcijańskich, że ich położenie jest zgodne z wolą Bożą. Jednocześnie karci `nieuświadomionych" chrześcijan stanu niewolnego powołujących się na Stary Testament (który przewidywał wyzwolenie po sześciu latach niewoli). Panom zaś mówi o doczesnym pożytku z Kościoła, który w taki sposób wpływa na świadomość niewolników (In Psalmos 124, 7).

    312 r. - Bitwa pod mostem mulwijskim, w której Cesarz Konstantyn zwyciężył i zabił Maksencjusza. Z powodu wizji sennej, którą ujrzał przed bitwą Konstanty (miał wygrać dzięki symbolowi krzyża), rok później wydał edykt zrównujący religię chrześcijańską z religiami pogańskimi.

    314 r. - Uchwalono ekskomunikę dla dezerterów. Dotąd kościoły chrześcijańskie zabraniały zabijania nawet w obronie koniecznej.

    321 r. - Rzymski Cesarz Konstantyn nakazuje święcić niedziele zamiast dotychczasowej soboty.

    OdpowiedzUsuń
  42. A może zechciałbyś się Rafale ustosunkować tutaj do tego, co napisał przydupas kurii katowickiej ?

    OdpowiedzUsuń
  43. Ale wątpię. To byłoby jednak ponad twoje siły....

    OdpowiedzUsuń
  44. Eugenika – pojęcie mówiące o ulepszaniu gatunków, z pokolenia na pokolenie, szczególnie jeśli chodzi o cechy dziedziczone.
    Jeśli ja miałbym możliwość, dzięki eugenice, uniknąć przekazywania chorób genetycznych swoim dzieciom. To jestem za. I nie widzę w tym nic złego.

    OdpowiedzUsuń
  45. niezleżnie ile się naprzekomarzamy, nie zapytają ciebie czy mnie o grzechy sąsiada, księdza, Komorowskiego, Tuska czy Kaczyńskiego czy jakiegoś papieża, ale o twoje życie, twoje.

    OdpowiedzUsuń
  46. 726 r. -z Dziesięciu Boskich Przykazań usunięto drugie, które brzmi:
    "Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach i pod ziemia. Nie będziesz się im kłaniał ani służył" Otwarło to drogę do handlu obrazami, szkaplerzami, krzyżami, posagami itp. Przykazań jednak musiało pozostać dziesięć. Kościół podzielił wiec ostatnie przykazanie, mówiące o niepożądaniu ani zony, ani osła, ani wolu, na dwie części.

    OdpowiedzUsuń

Chrystusowcy....

Zasadniczym celem Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej jest uwielbienie Boga i uświęcenie się poprzez naśladowanie Jezusa Chrystusa. W sposób szczególny członkowie Towarzystwa włączają się w apostolstwo na rzecz rodaków przebywających poza granicami państwa polskiego.

Duchowość Towarzystwa Chrystusowego,
wypływająca z życia zakonnego i kapłańskiego jego członków, oparta jest na charyzmacie Założyciela kard. Augusta Hlonda i posłannictwie zgromadzenia. Wypływa także z późniejszych tradycji wypracowanych przez wspólnotę, kierowanej zwłaszcza przez pierwszego przełożonego generalnego, współzałożyciela ks. Ignacego Posadzego.

Działalność Towarzystwa Chrystusowego zdeterminowana jest misją apostolską zleconą przez Kościół. Wypełniana jest poprzez gorliwe życie radami ewangelicznymi, modlitwą i pokutą oraz wszelkiego rodzaju pracami duszpasterskimi podejmowanymi dla dobra Polaków żyjącymi poza granicami kraju.

Kapłani Towarzystwa, jako słudzy Chrystusa niosą dobrą nowinę o zbawieniu wszystkim rodakom. Służą im nie tylko opieką duszpasterską, ale również kulturową i społeczną. Bracia zakonni uczestniczą w posłannictwie Towarzystwa poprzez gorliwe życie zakonne i podejmowane różnorakie prace dla wypełniania misji zgromadzenia.


Świadectwo....

...Z wiarą w Boga jest jak z lataniem. Może i nie jesteśmy ptakami, na rękach w powietrze się nie wzniesiemy, ale sny Dedala i Ikara o tańcu w chmurach drzemią w każdym z nas. Ktoś musiał zatem wymyśleć samoloty, balony, spadochrony. By poczuć trochę wolności i oderwać się od ziemi, wypowiadając wojnę poczciwemu prawu grawitacji.

Wierzyć, znaczy wzbić się - ze swoim niespokojnym sercem - w przestworza nieznane, bez skrzydeł. Myślę o tym, bo wciąż jestem świadkiem rzeczy i wydarzeń, o których jeszcze kiedyś mógłbym pomyśleć: zwykły przypadek, zbieg okoliczności, sztuczka nad sztuczkami. Kto raz spotkał na swojej drodze Boga, żywego i realnego, wszedłszy w zawiłość doświadczenia Jego obecności, ten już nigdy nie pomyśli, nawet na moment, że bez skrzydeł nie da się ulecieć w głąb tajemnicy. Niespokojne serce musi ostatecznie spocząć w Bogu...

To było 10 lat temu. Studiowałem wtedy filologię polską na Uniwersytecie Szczecińskim. Młody chłopak, z małej warmińskiej wioski, z legitymacją studencką w ręku, wylądował w dużym mieście. Zamieszkałem w akademiku. Nowe znajomości, kumple, wykłady, imprezy - życie studenckie. Wtedy w akademikach nie było internetu czy telewizji. Było za to życie towarzyskie, wysiadywanie do późnych godzin nocnych na korytarzach i w klubach studenckich. Mijały tygodnie. Wódka lała się litrami, dym palonej trawki - szwendał się bezwiednie korytarzami studenckiego organizmu. Przyszedł moment, że sięgnąłem przysłowiowego dna. Zawalone wykłady, moralność poniżej zera, pustka wewnętrzna coraz dotkliwiej dawała znać o sobie. Skreślono mnie w końcu z listy studentów. Wrak człowieka, z parszywą wewnętrzną samotnością, zawył któregoś wieczoru głęboko we mnie, ogłaszając całemu wszechświatu, że jestem prawdziwym zerem. Pamiętam ten wieczór. Leżałem w ciemnym pokoju, za oknami padał dołujący mnie jeszcze bardziej deszcz. Zacząłem płakać. Jak małe dziecko. Zerwałem się z łóżka, chwyciłem kurtkę i wybiegłem na zewnątrz. Myślałem - koniec. Jestem skończony. Co powiem moim rodzicom? Gdzieś, pięćset kilometrów stąd, harowali ciężko, by ich ukochany synek wyszedł na ludzi, ukończył studia i był szczęśliwy. Wierzyli we mnie. Dali mi wszystko, co mogli dać, odbierając sobie bardzo wiele. Szedłem tak długo, z tymi myślami. Deszcz mieszał się z moimi łzami. Pamiętam jak wtedy kląłem , przeklinałem, chciało mi się wrzeszczeć, wyć, krzyczeć, uciec gdzieś - ale dokąd? Aż w końcu stanąłem przed kościołem. Był późny wieczór. Kościół zamknięty. Uklęknąłem przed drzwiami, oparłem o nie swoje czoło i zacząłem wrzeszczeć do Boga. Potrzebowałem Go. Kiedyś słyszałem, jak w kościele mówili, że On przyszedł do chorych a nie do tych, co się dobrze mają. Cisza... Tylko deszcz i szum wiatru. Ale w tej ciszy było coś, co mnie uspokoiło. Zerwałem się z miejsca i pobiegłem do pobliskiej plebanii. Zacząłem na oślep dzwonić do wszystkich księży, tam mieszkających. Musiałem się wyspowiadać. Tak, byłem tego pewny, musiałem się wyspowiadać!!! Potrzebowałem oczyszczenia... Potrzebowałem uzdrowienia... Potrzebowałem Boga, który nie mógł mnie odrzucić. Teraz, albo nigdy! Jeśli istniejesz - wyciągnij mnie z bagna i tego piekła, które rozpętałem na własne życzenie. W domofonie usłyszałem nagle spokojny głos jakiegoś księdza. Wybuchłem płaczem...

Ten wieczór zdawał się nie mieć końca... W spowiedzi wyrzuciłem z siebie wszystko. Nie pamiętam ile trwała. Mówiłem dużo, przez łzy, ksiądz nie przerywał, tylko słuchał. Opowiedziałem historię mojego życia, wszystko, co podpowiadało mi moje niespokojne serce. Mówiłem o tym wszystkim nie księdzu, ale Bogu. Czułem, że mnie słyszy. Pomyślałem: przecież on to wszystko wie... On tak, ale i do mnie musiało to wszystko dotrzeć. Potężna fala wyzwalającej prawdy uniosła mnie i moją rozpacz, poddałem się sile żywiołu, wiedziałem, że nic mi się nie stanie. On był zbyt blisko...

Wracałem do akademika mocno wyczerpany. Wszystko mnie bolało: kości, mięśnie, głowa... Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem. Po raz pierwszy, od długiego czasu, zasnąłem. Nie mogło być inaczej. Łaska przebaczenia uspokoiła wezbrane wody. Spałem wtulony w mojego Boga... Który mnie ocalił...

W kilka dni póżniej spakowałem się, by powrócić w moje rodzinne strony. Siedziałem w pociągu, skulony jak przerażone pisklę. Teraz czekało mnie coś najtrudniejszego. Spotkanie z rodzicami. Pociąg sunął się mozolnie, po mocno żelaznych szynach, wioząc zalęknionego syna, który zawiódł swoją matkę i ojca. Cały czas się modliłem. Od czasu do czasu w myślach pojawiała się twarz płaczącej mamy i twarz taty, z jego surowym spojrzeniem i krzykiem w tle. Był porywczym i nerwowym człowiekiem.

Gdy pociąg wjeżdżał na stację Braniewo, czekałem na najgorsze. Wyszedłem z pociągu. W oddali ujrzałem sylwetkę ojca. Zbliżałem się do niego powoli, niepewnie. Gotowy na wszystko. Na pierwsze docinki, marudzenie, może krzyk... Na pierwsze przekleństwa...

Ojciec nagle ruszył w moją stronę. Czułem w powietrzu jego siłę i moc. Spuściłem wzrok, czułem, że pod powiekami za chwilę pojawią się pierwsze łzy. Nie krzyczał... Nic nie powiedział, tylko rzucił się na mnie, oplatając mnie swymi ramionami. Ten uścisk wszedł w fazę nieskończoności. Uścisnął mnie mocno, jak gdyby nie chciał mnie już nigdy ze swoich ojcowskich ramion wypuścić. To nie był sen. To był mój ojciec, jakiego wcześniej nigdy nie znałem... Szeptał mi do ucha: synu, jak ty wyglądasz?... Znoszona kurtka, spodnie, stare buty. Cała kasa szła przecież na zabawę, alkohol, fajki, trawę... Płakałem. A on mnie ciągle ściskał. I wtedy poczułem coś, co mnie z jednej strony przeraziło a z drugiej zalało niedającym się opisać pokojem. Poczułem nie tylko ramiona mojego taty. To nie były tylko jego ramiona. W tym momencie, na peronie, obejmował mnie sam Bóg. Ojciec obejmował syna marnotrawnego... Bóg objął swoje zagubione dziecko. To doświadczenie było tak silne, tak stuprocentowe, że nawet teraz kiedy to piszę, przenika moje ciało dreszcz, zmieszany ze wzruszeniem. Tego dnia uzyskałem, jedyny z możliwych, dowód - na istnienie Boga. Dowód spłodzony w ramionach mojego biologicznego ojca...

I wtedy byłem już pewien swojej przyszłości. W objęciu Boga pojawiło się pragnienie, mocne i nie do zniszczenia. Pragnienie obejmowania ludzi zagubionych. Pragnienie szukania tych, którym brakuje sił do odnalezienia pokoju ducha. Pragnienie, by inni w moich ramionach, słowach, gestach mogli odkryć tajemnicę najpełniejszej i prawdziwej miłości, której na imię - Bóg... Jedna droga umożliwiła mi realizację tego silnego pragnienia. Wstąpiłem do zakonu. Zostałem księdzem i zakonnikiem. By Bóg mógł przeze mnie odnajdywać tych, którzy od Niego odeszli, w dalekie strony, pełne mroku i zwątpienia...

„Stworzyłeś mnie, Boże, dla siebie i niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie”. To słowa św. Augustyna. Moje ulubione, bo pełne tego, co dane mi było doświadczyć... Wiele jest historii niespokojnych serc. I wiele z tych historii rozgrywa się pośród nas, cichych i rzeczywistych do bólu... Bogu te wszystkie historie zawierzam, z nadzieją (może czasami aż nazbyt natrętną), że nie jedno serce (zagubione i niespokojne) otworzy się na łaskę wiary, by spocząć w ramionach ciepłych od prawdziwej miłości.

"Oto czynię wszystko nowe. (...) Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia (...) I będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem..."
(Ap 21, 5-7)